Arystokrata (IX)
Data: 30.04.2024,
Kategorie:
Brutalny sex
zbiorowe,
upokorzenie,
niewolnik,
Autor: violett
... osób, mających powiązania z miejscowymi bonzami. Rays, aby wejść na wyznaczony mu teren, zapłacił dość spore frycowe. Strata kilkunastu ludzi, kilku terenówek i sprzętu była niczym w porównaniu z haraczem, jaki przyszło zapłacić za możliwość pozyskiwania towaru. O bólu wątroby po wypiciu morza alkoholu i o zwykłych prostackich bójkach wolał już nawet nie wspominać. Ważne, że bezwzględnym dążeniem do celu udowodnił, kim jest Robert Rays, a dzielnice wraz z całym ich dobrodziejstwem należały wyłącznie do niego. Błyskawiczne dostosowywanie się do konkretnych sytuacji, umiejętność naginania faktów do swoich potrzeb oraz wrodzona skłonność do obrony własnego zdania za wszelką cenę szybko wykreowały go na przywódcę tej kompletnie niezdyscyplinowanej, choć niebezpiecznej grupy; bandy składającej się w dużej mierze z arystokratów, znudzonych i rozpasanych, którzy ze stref pozyskiwania żywego towaru uczynili swój prywatny świat, a do domów wracali, aby przekazać ów towar i podreperować nadwątlone pijaństwem zdrowie.
– Zupełnie nie rozumiem, czego ode mnie oczekujesz… – Robert nie spuszczał wzroku z chłopaka, delektując się jego strachem. – Cóż takiego robię własnemu osobistemu, że potrzebuje interwencji samego głównego nadzorcy?
– Wiesz, o czym mówię – Martin puścił mimo uszu przycinek. – Nie udawaj, że nie rozumiesz. Czy trochę litości to zbyt wiele, o co proszę? – Najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić. Zwykle starał się unikać rozmów na temat Drugiego, aby nie irytować ...
... Raysa, a tym samym nie ściągnąć na siebie podejrzeń o szczególne traktowanie niewolnika. Głupiec! Nie zdawał sobie sprawy, że Robert od początku przez te wszystkie lata miał świadomość ochrony, jaką roztaczał nad Justinem zarządca i – co najśmieszniejsze w tym wszystkim – udawał, że nie dostrzega poczynań starego, pozwalając mu na takie działania. Jednak dziś, najwidoczniej, w przeciwieństwie do Roberta, naszła go potrzeba przeprowadzenia poważnej rozmowy.
– Litość jest formą kłamstwa – Robert zadrwił i w niedbałym geście machnął ręką. – Za dużo ode mnie wymagasz, nie mogę przecież oszukiwać sam siebie… To byłoby okrutne tak samo dla mnie, jak i dla niego.
Dłoń Raysa ślizgała się po nagle spoconym ciele blondynka. Mocno masował plecy chłopca, zbyt mocno, tak samo bezlitośnie po chwili potraktował sutek, sprawiając, że młody wygiął się nienaturalnie, próbując zachować równowagę.
– Ale żyjesz złudzeniem, niczego nie wyrównasz w ten sposób i nie uciszysz sumienia, czyniąc dobro i zło jednocześnie. – Niezamierzony wyrzut w głosie wyrażał tłumioną emocję i siłę, z jaką starał się panować nad sobą.
– Teraz chcesz prawić mi morały? Teraz, gdy wszystko dobiega końca? Chyba żartujesz… – arystokrata żachnął się i zbladł, jakby został ugodzony w czuły punkt. – Przeginasz, kurwa, przeginasz Shlazing!
Starszy mężczyzna zignorował niewątpliwą przestrogę, jaką było nazwanie go przez Raysa nazwiskiem, i zniecierpliwiony pokręcił głową.
– Pamiętasz tamto popołudnie? Nie tak miało ...