1. Arystokrata (IX)


    Data: 30.04.2024, Kategorie: Brutalny sex zbiorowe, upokorzenie, niewolnik, Autor: violett

    ... – Niestety, ale sprawy zaszły zbyt daleko, nawet dalej, niż mogłoby się zdawać. Naprawdę wierzyłeś, że po tym wszystkim pozwoliłbym mu odejść? – zaintonował koniec zdania w sposób, jakby to było pytanie. – Przykro mi, tu nie ma miejsca dla nas dwóch, już wtedy go nie było, więc jak myślisz, który z nas musi odejść… – Robert domyślał się, jakie wrażenie robią na zarządcy jego słowa. Stał i nie wiedział, co powiedzieć. Wyglądał na przerażonego. Sam Robert w tym momencie uświadomił sobie, że nie ma już odwrotu i chociaż na jego twarzy gościł lekki uśmiech, to spojrzenie było zimne i bez wyrazu. – Wybacz, ale muszę się napić, a poza tym, jak sam trafnie zauważyłeś, jestem zmuszony interweniować.
    
    – Robert, ty nie mówisz poważnie?
    
    – Zawsze mówię poważnie – oświadczył lodowato – i nigdy nie zmieniam zdania. A swoją drogą, zdumiewa mnie twój brak wyobraźni – zawahał się przez moment. – Przecież prawdziwą wartością człowieka jest śmierć… Prawda?
    
    – Nie możesz tego zrobić! – Zarządca na moment wstrzymał oddech. – Nie zrobisz tego, Robert – powiedział martwym głosem. – Nie zrobisz tego… sobie!
    
    – Dość! Szykuj się, wieczorem musicie wyjechać na lotnisko, aby przed północą skończyć załadunek. – Arystokrata wyminął zarządcę, skierował się do wyjścia i dodał: – Ufam, że sam trafisz do drzwi…
    
    – Robert! – mężczyzna zawołał bezsilnie za odchodzącym.
    
    Rays zatrzymał się kilka kroków dalej, ale nie odwrócił, uniósł jedynie dłoń w geście uciszenia.
    
    – O Drugiego się nie ...
    ... martw, wystarczy, jak sam zadbam o swoją własność.
    
    ***
    
    – Prezes ma pierwszorzędny gust! – Usłyszał za plecami głos mężczyzny, który obchodził go już kolejny raz. Dotykał twarzy, szyi, obmacywał ramiona; palce wędrowały do ust i szczypały płatki uszu. – Całkiem, całkiem – cmokał i chuchał w policzek.
    
    Ten, który zaciągnął tu Drugiego, rozsiadł się na kanapie i obserwował go w milczeniu. Twarz bez cienia jakiejkolwiek emocji przypominała maskę; ten człowiek widział i doznał w życiu wszystkiego, a teraz szukał szczególnych wrażeń.
    
    – Rasowa suka z niego. – Niewolnik bez trudu poznał załamujący się z podniecenia, świszczący głos Nargisa Mormona i zadrżał, starając się za wszelką cenę zapanować nad oddechem. – Zawsze myślałem, że Raysa rajcują tylko młodziaki.
    
    Doskonale orientował się, że strach ofiary działał na tych ludzi jak najlepszy afrodyzjak. Wystarczyło, że raz towarzyszył Robertowi przez kilka tygodni na dzielnicach, aby poznać nowe oblicza ludzi inteligentnych, wykształconych, dobrze urodzonych, o które nikt nigdy by ich nie posądzał. W sytuacjach, kiedy normy społeczne nie obowiązywały, uwalniały się skrywane na co dzień demony żądz i wynaturzeń. Panowie życia i śmierci nie krępowali się swojej brutalności, żyli nią; potrzeba dominacji i czerpanie z niej przyjemności były zupełnie naturalne. Bardzo szybko pojął, że przemoc w każdej formie stawała się odpowiedzią na pewny rodzaj samotności i uwięzienia samego siebie. Jednocześnie sprawiała, co zaobserwował ...
«12...111213...26»