Kmicic w Lubiczu.
Data: 13.05.2024,
Autor: MrHyde
Poniższe opowiadanie jest ostrzeżeniem dla nauczycieli by się zawsze zastanawiali nad wyborem tematu pracy domowej gdyż zadanie typu "Opisz dalsze losy bohatera książki", "Najciekawsza przygoda (nie)opisana w powieści...", "Wydarzenie, które(go) chciał(a) bym (nigdy nie) przeżyć - na postawie powieści..." czy "Za co cenię Kmicica?" może dać zgoła niespodziewany rezultat.
Tytuł: Kmicic w Lubiczu.
1. Cytat z klasyka:
"Zdumiona i wylękła czeladź stała jakby w obłąkaniu, poglądając wytrzeszczonymi oczyma na tę zabawę, która do napadu tatarskiego była podobna. Psy poczęły wyć i szczekać. Cały dom zerwał się na nogi. Na podwórzu zebrały się kupki ludzi. Dziewki dworskie biegły pod okna i przykładając twarze do szyb, płaszcząc nosy spoglądały, co się dzieje we środku.
Dojrzał je na koniec pan Zend; świstnął tak przeraźliwie, że aż w uszach wszystkim zadzwoniło, i krzyknął:
- Mości panowie! sikorki pad oknami! sikorki!
- Sikorki ! sikorki !
- Dalej w pląsy! - wrzeszczały niesforne głosy.
Pijana czereda skoczyła przez sień na ganek. Mróz nie otrzeźwił głów dymiących. Dziewczęta krzycząc wniebogłosy rozbiegły się po całym podwórzu; oni zaś gonili je i każdą schwytaną odprowadzali do izby. Po chwili poczęły się pląsy wśród dymu, złamków kości, wiórów, wokół stołu; na którym porozlewane wino utworzyło całe jeziora." [H. Sienkiewicz "Potop"]
2. Pląsy.
Panowie szlachta zgonili wszystkiego jedenaście dworskich dziewek. Były to, nie licząc bardzo mały dzieci ...
... i kulkunastoletnich dzierlatek, prawie wszystkie niezamężne chłposkie dziewki mieszkające we dworze. Pan Zend - człowiek niepewnego pochodzenia, który zwierza i wszelkie ptactwo udawać umiał, grzmiał donośnym basem: Bawić się, bawić, Mości Panowie! Sikoreczki! Zrobić koło! Brać się za ręce! Tańczyć dla Pana Półkownika! Zaintonował melodię niczym by grał na cymbałach. Wystraszone dziewczyny wzięły się za ręce i poczęły pląsać. Kręciły się raz w prawo, raz w lewo i podrygiwały w rytm melodii wyśpiewanej przez Pana Zenda.
- Stop. Stop. Sikoreczki. Czyżli śnieg mamy w izbie i mróz trzeszczący? Ściagać mi zaraz te suknie wełniane. Na średek izby całą tą grubą odzież składajcie! - zarządzał pan Zend. Po chwili panny znów ustawiły się w kółko ubrane tylko w halki lub cienkie sukienki, a wierzcnie ubrania złożyły w kupę na środku sali.
- Tańczyć! - zaordynował pan Zend. Jedenaście dziewek w skąpym ubraniu zaczęły znów pląsać. Każda była inna: wysoka lub niska. Szczupła lub gruba. Pyzata luz z pociągłą twarzą. Z włosami związanymi w warkocze lub z długim kucykiem. Pryszczata lub z gładką twarzą. Z obfitym biustem lub prawie płaska. W pełni dojrzała, z kobiecą figurą lub dziecinna jeszcze, nie w pełni rozwinięta dzierlatka.
Widok prawie nagich dziewcząt podrygujących przed nimi jeszcze bardziej rozochocił bandę pijanych rycerzy. Jedenaście par odkrytych kolan, krągłe biodra, falujące piersi i odkryte ramiona wiejskich dziewek pobudzały ich wyobraźnię. Patrząc na to wyuzdane ...