Kmicic w Lubiczu.
Data: 13.05.2024,
Autor: MrHyde
... widowisku z różnych miesc sali bez przerwy wymieniali się sprośnymi uwagami na temat urody poszczególnych "sikorek". Ustalali, kto z którą będzie się mógł zaraz zabawić. Dziewczyny były w pełnym szoku. Owszem, słyszały prawie co dzień różne sprośne słowa od parobków i wiejskich chłopaków, niejedna z nich doświadczyła już, zwłaszcza latem przy żniwach, łapczywego obmacywania. Nie raz przecież, choć rzadko, dochodziło na wsi do wychędożenia niostrożnej dziewczyny zarówno przez gołowąsów jak i przez starszych wieśniaków, a matki, babki i ciotki od małego ostrzegały swe dzierlatki przed co bardziej jurnymi sąsiadami i ogólnie przed bezwstydną nieostrożnością. Jednakże takiej ilości wulgarnych słów i tak dosadnych opisów czynności, jakie robi mężczyzna kobiecie, żadna z dziewcząt nie usłyszała jeszcze w swoim życiu. Większość usłyszanych rzeczy w najgorszym śnie nie przyszło by ich niedoświadczonych i jeszcze niewinnych główek.
- Jędruś, ta czarniutka sarenka z warkoczami, ta obok małego grubasa, ta by ci dobrze służyła. Już widzę jak ją ciągniesz za różki i powalasz na ziemię. A potem jak ryś serduszko wygryzasz. Ha, ha, ha.
- Racja Panie Hippocentaurus. Serducho akurat ma sarenka przednie. Patrzcie jak cyce falują. Oj będę zazdrościć Panu Półkownikowi. He, he, he.
- Jędruś, przyjmiesz pomoc jakby kózka za bardzo skakała? Chętnie ją przytrzymam za te cienkie racice. Jak z nią skończysz sam się chętnie zapoznam z jej ciemną grotą.
- Ocapiał żeś, kochany Panie ...
... Leliwa?! Myślisz Waść, że Pan Półkownik takiej sarence rady nie da? Nie w takie łanie nasz Jędruś miecz swój wsuwał.
Po tych słowach pana Ranickiego - banity za zabójstwo dwóch szlachty posesjonatów - kompania wybuchła kolejną salwą lubieżnego śmiechu.
- A czemuż wy tacy nieuprzejmi, Panowie Bracia!? Białogłowy w izbie, a wy ich za stół nie prosicie? - zawołał Kmicic.
Zend podszedł do wysokiej i szczupłej dziewczyny o wydatnym biuście i włosach zebranych w sięgający do pasa kucyk, i rozkazał, by stanęła w kącie izby koło stołu, tam gdzie siedział Kmicic. Jadwiga - tak miała na imię osiemnastoletnia wiejska piękność - miała zatańczyć specjalnie dla Pana Półkownika, dziedzica Lubicza, Resztę dziewcząt zagonił pan Zend do stołu. Zasiadły w rzędzie na długiej ławie, którą pan pan Uhlik, Smoleńszczanin, za rozpędzenie trybunału bezecnym ogłoszony i na gardło skazany, specjalnie dla nich błyskawicznie kilkoma kocami zaścielił.
3. Zgwałcenie Maliny.
Jedna z dziewcząt, wspomniana już "sarenka", postanowiła wykorzystać zamieszanie i ratować się ucieczką. Rzuciła się do sieni w nadziei, że drzwi nie są zaryglowane i uda jej się wybiec z budynku. Niestety, znający przebiegłość kobiecą olbrzymi pan Jaromir Kokosiński, ze straszliwą blizną przez czoło, oko i policzek, z jednym wąsem krótszym, drugim dłuższym, skazany na utratę czci i gardła w Smoleńskiem za porwanie panny, zabójstwo i podpalenie, od samego początku przeczuwał, że któraś spróbuje tej drogi ucieczki. Już na samym ...