Kmicic w Lubiczu.
Data: 13.05.2024,
Autor: MrHyde
... początku "zabawy" rozłożył sobie kolka korzuchów na podłodze w sieni i na nich leżąc obserwował wydrzenia w izbie jadalnej. W ciemności "Sarenka" nie spostrzegła mężczyzny. Biegnąc potknęła się o niego i upadła.
- Dokąd to sikoreczko?
- Panie, daruj. Proszę.
- Oczywiście. Nie oddamy Cię przecież Panu Półkownikowi.
Jednym ruchem ręki Kokosiński przycisnął dziewczynę do podłogi. Drugą ręką zsunął swoje spodnie, po czym zawisł nad przerażoną dziewczyną.
- Panie, błagam. Nie rób mi tego.
- Jak cię zwą?
- Malina, jaśnie Panie - wydukała.
- Kładź się na te korzuchy. Cieplej ci będzie i wygodniej.
- Panie. Proszę.
Kokosiński chwyciwszy swą ofiarę za nadgarstek i kostkę u nogi silnym ruchem pociągnął ją w rządanym kierunku. Malina pisnęła z bólu.
- Słuchaj się kochaniutka.
Kokosiński zadarłwszy halkę do góry i rozsunąwszy nogi Maliny na boki ułożył się na młodej dziewczynie. Przyłożył sztywną męskość do jej obnażonego łona, potarł członkiem o pokryte miękkimi włoskami podbrzusze "sarenki", a natrafiwszy na podłużne zagłębienie kilkoma ruchami rozchylił wargi zakrywające wejście do jamy rozkoszy. Silnym pchnięciem bioder wtargnął w głąb dziewicy. W sieni rozległ się krótki przeraźliwy krzyk Maliny, która wnet zdrętwiała cała z paraliżującego bólu. Krzyk Maliny roztopił się w ogólnym gwarze panującym w izbie. Został zupełnie zagłuszony piskiem dziewcząt oraz okrzykami i gromkim śmiechem rycerzy. Jednakże nawet gdyby został usłyszany przez którąś ...
... parę uszu, nie miałoby to najmniejszego wpływu na los nieszczęsnej Maliny. Kokosiński penetrował ją bardzo głęboko i szybkimi mocnymi ruchami zaspokajał swoje dzikie rządze. Zakończywszy powiedział:
- A teraz, złotko, możesz grzecznie wrócić do domu.
- Teraz to mnie ojciec na pewno zabije. - wyszlochała.
- Nie zabije, Jeszczeby się z nim Jędruś porachował. On teraz jest wasz pan i co Jędruś powie świętość jest w Lubiczu! Bierz teraz korzuchy. Legniesz ze mną w kącie izby. Muszę popatrzeć na to widowisko wesołe. Ha, ha.
4. Rozdziewiczenie Jadwigi.
Tymczasem za stołem trwała biesiada. Na jednej ławie siedziały stłoczone dziewczęta, którym podano kilka kielichów wina i bezceremonialnie przymuszano je do picia. - Jeszcze parę kropelek, sikoreczko! - Łyczek za mamulę, za siostrzyczki, za kawalera, Hehehe! - Do dna dzieweczko! Zdrowie Pana Półkownika! - Za kochanego dziedzica!
Przy tym, panowie Ranicki, Rekuć-Leliwa, Kulwiec-Hippocentaurus i Zend stanęli za dziewkami, dolewali wina, podawali kielichy, na siłę próbowali poić co bardziej oporne dziewki, rozlewając wielkie ilości trunku. Wnet biel i szarość sukienek i halek zbrukana została licznymi czerwonymi plamami wina. Rycerze, w sposób bardziej zbójcom właściwy, bezwstydnie obejmowali dziewczęta, ściskali w ramionach, chwytali wszędzie. Ani jeden pośladek, udo, pierś, a nawet najbardziej sekretne miejsce każdejej z nich - wąziutka grota rozkoszy przez wiejską gawiedź ciupciałką zwana - nie ustrzegła się od dotyku ...