Nie za krotka przejazdzka
Data: 15.05.2024,
Kategorie:
Inne,
Autor: Marcin Mielcarek
Radio naparzało głośno klasycznego rocka, a ja prułem sto pięćdziesiąt na krajowej dwunastce, tnąc lewym pasem, kiedy tylko nadarzyła się do tego okazja. Silnik ryczał na obrotach jak szatan. Ledwo zjechałem przed trąbiącym na mnie autem, które jechało z naprzeciwka. Znów wychyliłem i dałem po garach. Teraz był to wielki tir. Zdążyłem. Debil. Jechałem dziś jak ostatni debil.– Jedziesz kurwa jak debil! – rzuciła do mnie siedząca obok Justyna.Z Justyną znaliśmy się trzy miesiące, chodziliśmy od jednego. Jechaliśmy właśnie dwieście kilometrów na spotkanie autorskie z jej ulubionym autorem kryminałów. Dla mnie gość pisał jak ostatni kretyn i dzban, dla niej był objawionym bóstwem. Prawda leżała pewnie gdzieś pośrodku.– Zwolnij, bo jedziesz jak debil! – powtórzyła się.– Gdybyś się tyle nie pindrzyła, bylibyśmy już dawno na miejscu. Godzina w plecy. Dla kogo tak się malowałaś, co? Bo chyba nie dla mnie.– Nieważne.Zerknąłem na nią, kiedy odwróciła głowę do okna. Wyglądała kurewsko dobrze i było to słowo odpowiednie. Miała na sobie krótką kiecę zadartą do połowy ud, oczy wycieniowane, usta pomalowane żywą czerwienią. Duże, pełne, wilgotne usta jakby opite krwią. Jej włosy, burza blond loków, opadała niby w nieładzie na ramiona. Wiedziałem, że wystroiła się dla tego gościa, mimo że on nie miał pojęcia o jej istnieniu. Jeszcze nie miał. Z całą pewnością ktoś taki jak ona utkwi w jego pamięci. Na długo.– ZWOLNIJ DO CHOLERY! – wydarła się na mnie.Zahamowałem. Dałem radę. Zabrakło mi ...
... centymetra, może dwóch, by zahaczyć przednim zderzakiem o tył czerwonego fiata. Spojrzałem na dziewczynę z furią.– Przymknij się mała. Wiem co robię.– Gówno tam wiesz. Chcę tylko dojechać cała.Między mną a Justyną nie układało się jakoś super. Zapewne ona też zdawała sobie z tego sprawę. Byliśmy razem, fakt, ale byliśmy jakby w oczekiwaniu na lepszą okazję. Gdyby ktoś pojawił się na horyzoncie, bez skrupułów jedno rzuciłoby drugiego w diabły. Na nikogo lepszego jednak nie natrafiliśmy. Nadal mieliśmy siebie i tylko siebie. A Justyna rżnęła się jak bogini i było w tym coś zwierzęcego, ale jednocześnie romantycznego i poetyckiego. Nigdy nie miałem lepszej dupy. Wiedziałem, że głównie to trzyma mnie przy niej.– Nie denerwuj się kochanie. Chcę tylko, żebyś zdążyła dać dupy swojemu kochasiowi – wyznałem pełen sarkazmu.Nienawidziła tego. Oj, nienawidziła.– TY CHUJU! – wyryczała i złapała mnie za ramię. Szarpnęła. Nie dałem się jej.– Chcesz nas kurwa zabić?! – wykrzyczałem i odepchnąłem jej atakujące ręce.– Zatrzymaj w tej chwili wóz!Odpięła pasy i zaczęła walić w drzwi. Chwyciła też za klamkę. Na liczniku było ze sto czterdzieści.– Uspokój się do kurwy!– ZATRZYMAJ AUTO! TERAZ!Posłuchałem jej. Zwolniłem i zjechałem na pobocze. Jakieś auto zatrąbiło wściekle w reakcji. Pomyślałem, pierdol się gościu. Nie masz pojęcia przez co teraz przechodzę!Justyna otworzyła drzwi i wysiadła z samochodu.– Co ty odpierdalasz?! – zapytałem zdezorientowany.– Wysiadam i ktoś inny mnie kurwa podwiezie! Z ...