Gdy dopada cię śmierć
Data: 16.05.2024,
Autor: Shogun
Jak zwykle siedziałem na swojej ulubionej ławce i co robiłem? Myślałem. Wszędzie ciemno, ludzi brak, więc to dobra pora na myślenie. A nad czym się tak znowu zastanawiałem? Ano nad tym, jaki ze mnie nieudacznik. Kobity nie mam, dzieci nie mam, rodziny nie mam. Nawet zwierzaka nie mam. Nic. Siedzę tylko i piszę te swoje opowiadania, na zamówienie. Tak, na zamówienie. Wbrew pozorom wielu ludzi pragnie opowiadań, a to o sobie, a to o znajomym, aby podarować mu je na urodziny, a to nawet o własnym zwierzaku. Nie brałem wiele za jedno „dzieło”, ale miałem tyle zamówień, że mogłem się z tego utrzymać. Jednak znajomi nadal mówili mi przy każdej sposobności, „Przecież ty nic nie robisz, tylko piszesz te swoje opowiadania. To nie jest prawdziwa praca”.
Ech...
Wszystkiego się odechciewa.
Spojrzałem w gwiazdy. Niebo było doskonale czyste. Świeciły jasno, srebrzystym światłem. Dawały swego rodzaju ukojenie, ale dlaczego? Bo pokazują, że nawet w ciemności istnieje światło? Możliwie, ale co jest moim światłem? Czy napisałem kiedyś opowiadanie o gwiazdach? Tak. Co w nim było światłem dla bohatera? Człowiek. Powiadają, że wewnątrz człowieka ukryte jest światło, które po jego śmierci wzbija się w niebiosa w postaci gwiazdy. Ludzie instynktownie boją się ciemności. I nieważne ile razy ktoś będzie mówił, że się jej nie lęka, to jest to nieprawda. Gdy wyląduje sam, w nocy, w ciemnym lesie, będzie się bał. Zacznie szukać fizycznego blasku, który ochroni go przed niebezpieczeństwem mroku. ...
... To samo tyczy się wnętrza człowieka. Wszyscy szukają tego światła. Wszyscy szukają drugiego człowieka, uciekając przed samotnością. Czy ja przed nią uciekałem? Próbowałem, jednak zostałem odrzucony, bowiem moja dusza jest ciemna. Życie bez nikogo, dla nikogo, sprowadza mrok. Czy ktoś kiedyś go rozjaśni? Nie miałem bladego pojęcia.
Tak rozmyślając, nadal siedziałem na ławce. Nagle zauważyłem biegnącego w moją stronę czarnego kota. Podbiegł i dał susa na moje kolana. Zdziwiłem się, ale gdzieś w głębi, gdzieś tam, byłem szczęśliwy. Pozwoliłem mu się rozgościć.
– Witaj kotku – rzekłem spokojnie. – Też jesteś samotny? Chcesz dotrzymać mi towarzystwa?
Kot miauknął jakby na potwierdzenie moich słów.
– Możesz posiedzieć ze mną. Będzie mi bardzo miło.
Zwierzak położył się, a ja zacząłem go delikatnie głaskać. Lubiłem je, koty. Z reguły również były samotnikami, ale od czasu do czasu potrzebowały towarzystwa człowieka.
– Jesteś taki jak ja mój mniejszy bracie, tak - pokiwałem głową. - Jak ja.
Gdy tylko to powiedziałem stało się coś dziwnego. Zwierz usiadł, poruszył uszami i co...? Zamienił się w kobietę? Tak, bez wątpienia była to kobieta, lecz nie zwyczajna. Miała na sobie skąpy czarny strój. „Bez kitu” – pomyślałem. Doskonale podkreślał jej kobiece kształty. Po przelotnym rzuceniu okiem wiedziałem, że niczego jej nie brakowało. Spojrzałem na twarz. Pełne usta pomalowane czarną szminką. Widać lubiła czerń. Mały zadarty nosek. Włosy okalające twarz, również czarne ...