Pogrzebywacz (II). Martwy kruk
Data: 24.05.2024,
Kategorie:
groza,
sekta,
Autor: Man in black
... przypuszczać. Zresztą wizyta detektywów potwierdzała to przeczucie. Zamiast się opierać, postanowił dowiedzieć się czegoś od nich. Zaprosił ich do środka.
Zaprowadził gości do salonu. Zajęli miejsca przy stole. Ligoń zdawał się nie zwracać większej uwagi na wystrój pomieszczenia, jednak jego partnerka sprawiała wrażenie osoby, której podoba się to, na co patrzy. Do pokoju weszła Roksana. Przedstawiła się i zaproponowała coś do picia. Detektywi odmówili.
– Jak już powiedziałem – rozpoczął Ligoń – interesuje nas osoba, którą pan pochował.
– Są jakieś zastrzeżenia odnośnie pogrzebu? – wtrąciła się Roksana.
– Ależ skąd. Dlaczego pani tak sądzi? – detektyw studiował wyraz twarzy swojej rozmówczyni.
Wojtek był zły na swoją pracownicę. Niepotrzebnie zareagowała tak szybko i nerwowo. Zauważył badawcze spojrzenie mężczyzny. Żałował, że nie kazał dziewczynie pójść do swojego mieszkania w piwnicy. Sam nie czuł się komfortowo, ale z pewnością lepiej nad sobą panował.
– Musi pan zrozumieć jedno – przedsiębiorca pogrzebowy poprawił się na krześle – to bardzo delikatna branża więc kiedy przychodzi detektyw, i zadaje pytania, to mamy prawo czuć się zaniepokojeni. Konkurencja jest w stanie wykorzystać każdą większą bzdurę przeciwko nam.
– Doskonale pana rozumiemy – do rozmowy włączyła się detektyw Kuczyńska – i zapewniam, że nie macie się państwo czego obawiać. Jesteśmy dyskretni i nie interesują nas wasze usługi. Interesuje nas osoba, którą pochowaliście, a dokładniej ...
... organizacja, do jakiej należała.
Organizacja? Wojtek zwalczył chęć podrapania się za uchem. Zimny palec uwierający go w żołądek zamienił się w całą dłoń, która powoli zaczęła zwiększać uścisk. Przyjrzał się swojej rozmówczyni, jej surowym rysom twarzy. Podobała mu się. Szczególnie jej zmęczone oczy. Kobieta sprawiała wrażenie osoby, która zbyt długo grzebała się w cudzych brudach, żeby zachować optymizm. Miała zadbane, lśniące i jasne włosy. Gdyby nie były krótkie, z pewnością wyglądałaby bardziej kobieco.
– Sprawa jest delikatna. – Ligoń podrapał się po podbródku. – Czy kiedy mieliście u siebie zwłoki Marceliny... ewentualnie w trakcie pogrzebu... – Szukał w myślach właściwych słów. – Czy wydarzyło się coś... – spojrzał na swoją partnerkę, szukając natchnienia w jej niebieskich oczach – powiedzmy... coś niepokojącego?
– Niepokojącego?
Głos Roksany zabrzmiał w uszach Wojtka o oktawę za wysoko, co, jak zauważył, wyłapała również kobieta siedząca po drugiej stronie stołu.
Przedsiębiorca po raz drugi w ciągu ostatnich kilku minut poczuł złość na swoją podwładną. Tylko tego mu brakowało, żeby tych dwoje nabrało podejrzeń i doprowadziło do ekshumacji zwłok. To mogło oznaczać koniec jego przedsiębiorstwa. Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna pobladła. Ich goście z pewnością także zwrócili na to uwagę. Był pewny, że czegokolwiek nie powie, zabrzmi to fałszywie.
– Zaskakujące pytanie... – udał, że się zastanawia. – Niestety, nic nie przychodzi mi do głowy.
Chciałby ...