Trochę bólu
Data: 24.05.2024,
Kategorie:
wiązanie,
strach,
lanie,
nieznajomy,
Autor: deal
... natychmiast pokrywa się matową rosą. Kiedy ustawiam się w kolejce, przy kasie stoi umęczona matka z dzieckiem wciśniętym w jej bok, które umorusaną buzią z zapałem ssie całą piąstkę i jakiś facet przede mną. W czasie, gdy sprzedawczyni podaje młodej mamie artykuły ze szklanej gabloty ustawionej na ladzie, z braku lepszego zajęcia studiuję nadruk na czarnym T-shirtcie mężczyzny stojącego przede mną. „Lubię zapierdalać” głosi wszem wobec ogromny, błękitny napis i już wiem, którym autem odjedzie z pachnącego rozgrzanym asfaltem parkingu. Lubujący prędkość przestępuje z nogi na nogę, zahaczając przy tym o moją stopę.
– Przepraszam – rzuca, nawet nie odwracając się przez ramię.
– Nic nie szkodzi – odpowiadam równie obojętnie i cofam się na tyle, o ile pozwala mi ustawiona na podłodze skrzynka z jabłkami.
Ten ruch powoduje, że dociera do mnie jego zapach. Mieszanka cytrusów, czegoś gładkiego i zapachu mężczyzny. Moje ciało reaguje na ten przyjemny bodziec i przymykam oczy. Jestem nienormalna! Obwąchuję przypadkowego faceta w kolejce! Wyposzczona. W końcu matka z dzieckiem odchodzą od lady i gburowaty wielbiciel zapierdalania rzuca na blat trzy paczki czipsów, z których jedna ześlizguje się i spada pod nogi sprzedawczyni.
– Oj – kobieta schyla się szybko i gdy na powrót prostuje się nad kasą, patrzy przepraszająco na klienta.
Obserwując profil i kpiący uśmieszek bruneta przede mną, mam ochotę powiedzieć jej, że powinna rzucić mu tą paczką prosto w pysk. Zamiast tego ...
... zaciskam usta i wbijam wzrok w szklany słój z cukierkami. Kolorowe papierki upchnięte są ciasno w przeźroczystej przestrzeni.
– LM-y – słyszymy obie, zamiast chociaż zdawkowego „przepraszam”, jakim raczył obdarzyć tylko mnie.
Zapłaciwszy, pakuje swoje zakupy pod pachę i próbuje przecisnąć się obok. Jest szczupły, ale upchnięte pod pachą paczki zwiększają jego objętość. Chcę się cofnąć, jednak skrzynka za moimi stopami jest na tyle blisko, że nie daje mi możliwości swobody. Zahaczam o nią i lecę w tył. W głowie już mam widok, jak z rumorem zwalam się pomiędzy owoce, gdy twarda dłoń zaciska się na moim nadgarstku, ratując przed niechybną kompromitacją. Paczki czipsów z szelestem upadają na podłogę, a ja gapię się na ciemne palce owinięte wokół mojego przedramienia. To pierwszy, tak intensywny dotyk innego, niż mój mąż mężczyzny.
– Ostrożnie – mówi miękko – szkoda takich ładnych nóg. – W jego głosie słychać rozbawienie, ale spojrzenie w szare oczy sprawia, że chcę się skulić. Jest w nich coś takiego, co pomimo drobnych zmarszczek spowodowanych uśmiechem, każe brać nogi za pas.
Chociaż stoję już pewnie, mężczyzna nie puszcza trzymanej ręki.
– Dziękuję – odpowiadam i zerkam sugestywnie.
– Na pewno?
– Tak, dziękuję – wysuwam się z ciasnego chwytu.
Zbiera porozrzucane zakupy i mówiąc znów tym obojętnym tonem „do widzenia”, wychodzi ze sklepu. Trzymając wciąż pod pachą swoje fanty, rozmasowuję zaczerwienioną skórę w miejscu, w którym zacisnął palce. Uratował ...