Trochę bólu
Data: 24.05.2024,
Kategorie:
wiązanie,
strach,
lanie,
nieznajomy,
Autor: deal
... mnie przed upadkiem, to pewne, ale trzymał zdecydowanie za mocno. Poruszam dłonią we wszystkie strony, czując pod skórą mięśnie i ścięgna. Boli. Patrzę przez obdrapaną szybę, pomiędzy szczątkami napisów „drób, chemia, prasa” na srebrne BMW i coś w środku każe mi rzucić wszystko i wiać stąd prosto do domu, by tam zamknąć się na trzy spusty i zabarykadować drzwi każdym meblem, który da się przesunąć. Odpędzam te złowieszcze brednie i dokonawszy zakupu, wychodzę na zewnątrz. Na parkingu nadal stoi błyszczący w słońcu potwór, ze znaczkiem śmigła i ciężarówka, ale kierowców nigdzie nie widać. Wrzucam artykuły na siedzenie pasażera w moim aucie i ruszam w dalszą drogę.
Pokonując ostatni zakręt, widzę rozłożyste konary dębu i już wiem, że za chwilę wystawię ciało na widok lubieżnego słońca, które niestrudzenie będzie muskać, gładzić i chciwie zagarniać każdy kawałek, mojej miodowej skóry. Wprost nie mogę doczekać się na to spotkanie. Parkuję auto na swoim miejscu, bo skoro przyjeżdżam tu już czwarty raz, to chyba śmiało mogę nazwać je własnym. To zadziwiające, jak szybko człowiek nabiera poczucia własności. Jeszcze cztery dni temu, tym niewielkim skrawkiem ziemi władały wysokie chwasty i zapewne jakieś mrowisko, a dziś czuję się jego panią.
Niewielka plaża pokryta jest szaro-żółtym piaskiem. Jedyni towarzysze, jakich dostrzegam, rozłożyli się w cieniu drzew po drugiej stronie wody. Zadowolona rozkładam matę i zrzucam z siebie koszulkę. Przeciągam dłońmi po skórze, która w ...
... jednej chwili nagrzewa się od słońca i poprawiam stanik nowego bikini w jaskrawo pomarańczowym kolorze. W ślad za T-shirtem idą szorty i wyciągam się jak długa, w pełni oddając się i zachłannym promieniom. O, tak, liżcie moją skórę. Myśl ubrana w dwuznaczne słowa sprawia, że twardnieją mi sutki. Zerkam na nie z dezaprobatą, zastanawiając się, kiedy ostatni raz uprawiałam seks. Dumam nad tym zdecydowanie za długo jak na żonę z zaledwie pięcioletnim stażem. Rytuał rozsmarowania balsamu powolnymi, kolistymi ruchami, wypędza z mojej głowy wszystkie myśli i przygotowana na błogi relaks układam się wygodnie. Po kilku minutach czuję, jak moja nagrzana skóra zaczyna pulsować wszędzie tam, gdzie udało się dotrzeć słońcu. Cisza, tylko ptaki nad moją głową co jakiś czas świergoczą, przynosząc wspomnienia wakacji. Jest mi dobrze, umysł zaczyna zwalniać, krew krąży wolniej, leniwy wiatr mimochodem spaceruje po pokrytej cienką warstwą potu skórze. Gdzieś w oddali słyszę pomruk silnika, zbyt daleko, by przywiązać wagę do tego dźwięku. Robię się miękka, odpływam w rozkosznej przyjemności, w poczuciu bezpieczeństwa zasypiam kołysana szmerem liści nade mną.
Chłód powoduje, że się budzę. Nie jest to raptowne przebudzenie, wydaje mi się raczej, że wciąż waham się między snem a jawą. Zewnętrzność dociera do mnie w zwolnionym tempie. Ależ twardo usnęłam. Moje powieki są ciężkie i nie mam ochoty ich otwierać. Jeszcze zanim zdążę otworzyć oczy, czuję, że moje ciało znajduje się w zdecydowanie innej ...