Narzeczony dla Księżniczki - rozdział 7
Data: 30.05.2024,
Autor: damapik
... świadomość, że oprócz tego, co widzi, między ścianami jest jeszcze labirynt ukrytych przejść. Minął ogromne portrety rodziny królewskiej, wystawę gobelinów godnych największych pawilonów sztuki, zbiegł schodami po miękkim bordowym dywanie, pobłądził jeszcze przez moment i trafił do imponującej sali wyłożonej materacami. Patrzył przez dłuższą chwilę na żonę, która wprawnie blokowała kolejne ciosy i przechodziła do kontrataku. Poczuł się trochę głupio z tym, że obiecał jej kilka dni temu, że ją obroni przed niebezpieczeństwem. Może i uczył się kiedyś posługiwać bronią, jak każdy młody mężczyzna szlacheckiego pochodzenia, ale zasadniczo deklarował się jako pacyfista i chętnie powtarzał słowa swojego dawnego mentora, profesora Flemminga, że walka godna człowieka współczesnego to jedynie walka na słowa i idee. Postanowił te poglądy zweryfikować, bo aktualnie jego z pozoru krucha małżonka skuteczniej obroniłaby ich dwoje. On mógłby co najwyżej zostać żywą tarczą. Poza tym musiał przyznać, że patrzenie na Aleksandrę w takiej sytuacji było conajmniej przyjemne. Księżniczka wygladała wprost niezwykle w opinających ciało ubraniach i lekkiej skórzanej zbroi. Stanowiło to całkiem ładny kontrast dla jedwabi i skąpych, lnianych koszulek, w których z nim spała. Obserwował ją do momentu, aż nie odwróciła się i ich spojrzenia się nie spotkały. Wtedy zapatrzyła się z promiennym uśmiechem, a na ziemię powaliło ją wymierzone od tyłu kopnięcie w środek pleców. Siwowłosy mężczyzna z bujną ...
... brodą i twarzą przeciętą zmarszczkami i bliznami, trzymał ją przy twardej podłodze. Orestes zerwał się do biegu.
- Will, kurwa, nie z zaskoczenia - upomniała go dziewczyna.
- Na męża popatrzysz sobie później. W walce masz być czujna. - również zwrócił jej uwagę - Wróg będzie atakował tylko z zaskoczenia.
- Puść ją! - zainterweniował nieświadomy sprawca problemów, podbiegając bliżej. Sam przecież słyszał, że zamach na księżniczkę ma wyglądać na wypadek, a co byłoby bardziej wiarygodnym wypadkiem niż błąd popełniony podczas treningu?
- Niech sama się uwolni i mi odda. Wie, jak to zrobić. - powiedział z pewnością były wojskowy.
I miał rację, Aleksandra wyswobodziła się z pułapki starszego, ale silniejszego przeciwnika, powaliła go na ziemię i kucając na jego plecach, przyłożyła mu ostrze do gardła.
- I o to chodziło. - pochwalił ją mężczyzna.
Dopiero kiedy dziewczyna go wypuściła, wstał i uścisnął rękę Orestesowi. Ten przeprosił za swoją reakcję, tłumaczył się przez krótką chwilę, ale von Freudenberg okazał się spokojnym, wyrozumiałym człowiekiem. Ona natomiast schowała ostrze, objęła męża i, według znanemu już tylko im szyfrowi, przyłożyła palec do ust. Pocałował ją. Znów pachniała wodą różaną, olejkiem z gorzkich pomarańczy, skórą i potem. Zmęczona, z włosami przyklejonymi do twarzy wygladała tak pociągająco, że miał ochotę zdjąć z niej ten strój treningowy tam, w tamtej chwili, na tamtej miękkiej podłodze. Jej wygląd i zapach budził w nim pierwotne ...