Narzeczony dla Księżniczki - rozdział 7
Data: 30.05.2024,
Autor: damapik
... specjalnego celu, ciężko było ustalić punkt startowy. W końcu uznał, że zacznie od korytarza, w którym pierwszy raz podsłuchał rozmowę spiskowców. Nie potrafił dokładnie powiedzieć, który to był korytarz, więc krok po kroku odtworzył swoją trasę z tamtego wieczoru. W końcu zauważył dość charakterystyczny portret starej matrony o gniewnym spojrzeniu ubranej w bogato zdobiony strój. To niedaleko niego stał, kiedy usłyszał tamte głosy. Skręcił w prawo. To musiało być to miejsce. Korytarz był raczej ciemny i wąski, odbijały od niego kolejne odnogi, było wyjście na klatkę schodową - prosta droga ucieczki. Orestes ważył kroki, rozglądał się uważnie i trochę żałował, że nie ma ze sobą lampy. Mimo jej braku jego wzrok przykuł pewien błyszczący w resztkach światła przedmiot. Podniósł go uważnie. Był to złoty, rzeźbiony guzik w kształcie głowy ryczącego lwa. Wyglądał na element płaszcza, był bardzo solidny, dość ciężki. Oczy zwierzęcia wykonane były z opalizujących kamieni szlachetnych. Ozdoba była tak charakterystyczna, że jeśli ubranie posiadało takich guzików więcej, było sto procent szans na jego właściwą identyfikację. Pamiętał opowiadaną na wykładzie sprawę mordercy, który pozostawił na miejscu zbrodni wprost niepowtarzalny rubinowy kolczyk. Fakt, że lubił nosić również dobrany do kompletu pierścień, a u miejskiego jubilera poprosił o wykonanie kopii drugiego kolczyka, doprowadził do jego ujęcia i skazania. Brak dbałości o najmniejsze detale zawsze gubił przestępców, teraz ...
... nie mogło być inaczej.
Schował guzik do kieszeni i podążył jednym z korytarzy. Z początku wydawał się ślepy, jednak jeśli go słuch nie mylił, tamci mężczyźni rozeszli się w dwie różne strony. Na końcu zobaczył wysoki, choć dość wąski regał z ułożonymi na nim książkami. Może i naczytał się w dzieciństwie za dużo powieści, ale był wprost przekonany, że jeśli poruszy właściwą, regał wpuści go do tajemnego przejścia, którymi zamek musiał być naszpikowany. Na kilka chwil stracił to przekonanie, ale serce niemal wyskoczyło mu z piersi, kiedy po pociągnięciu malutkiego tomiku cały mebel zaczął się odsuwać. Dalej też ciągnął się korytarz prowadzący do czegoś, co wyglądało jak mała ręczna winda. Był to prosty mechanizm. Osoba, która chciała sama skorzystać z windy lub coś nią przetransportować, musiała przesuwać ją wzdłuż szybu ciągnąc w dół lub w górę grubą linę zawieszoną na kołowym zawiasie. Orestes westchnął z nadzieją, że winda jest gotowa na transport niemal dwumetrowego mężczyzny, przykucnął na drewnianym podeście i zaczął narzucać linę na kołowrotek. W towarzystwie cichego skrzypienia podążył w dół.
Znalazł się w kolejnym korytarzu, tym razem na jego końcu znajdowały się zwykłe drzwi. Były otwarte. Prowadziły do małej czytelni, wygladała na prywatną i z pewnością nie była zapomniana. W pomieszczeniu nie było kurzu, ktoś regularnie używał mebli i książek. Ostrożnie przeszedł przez pomieszczenie, lustrując je wzrokiem. Stosik książek powiedział mu niewiele, było to kilka ...