1. Żona Młynarza


    Data: 31.05.2024, Kategorie: historia, legenda, żona, Autor: domicjan

    Karczma "Pod Czernym Dębem" nie była miejscem, gdzie byś chciał trafić. Wręcz przeciwnie. Gospoda była najgorszym miejscem na jakie wędrowiec mógł trafić. Walący się dach, szpary między drewnianymi balami chyba nie najlepiej świadczyły o budynku jako ochronie przed ulewą. Do karczmy podążał wędrowiec. Strugi deszczu nie pozwalały zidentyfikować, czy człowiek jest mężczyzną, czy kobietą. Z resztą twarz miał zakrytą kapturem. Dobytku zbyt wielkiego nie miał. Zaledwie obdarte łachy oraz lutnie. Postać z daleka widziała światła obiektu. Przyśpieszyła kroku, mimo że było to niezmiernie ciężkie. Buciory grzęzły w błocie. Na mapie był co prawda zaznaczony kamienny trakt. Widocznie była to stara mapa. Gdy wędrowiec dotarł na miejsce uderzyły go otwierane z impetem drzwi. Cios był tak silny, że postać wylądowała w błocie. Z karczmy wyszedł zwalisty mężczyzna. Odsupłał spodnie i zaczął sikać na ubłoconego nieznajomego. - Hahaha! Patrzcie jaki deszczyk złoty - zawołał do kolegów ze środka. Osoba z ziemi wstała na równe nogi i zdjęła kaptur. Pomimo nadmiernej ilości błota widać było, że to mężczyzna: - Jak śmiesz tak traktować mnie trzeciego syna Wiercisława z Przemyśla ? - zadał pytanie wędrowiec.
    
    - Jak dla mnie możesz być nawet synem Dupczysława z Koźlich Bobków. Sram na to kim właściwie jesteś - odpowiedział pijaczyna dopinając swoje obsikane pantalony. Wędrowiec nie wytrzymał takiej zniewagi. Nikt nie będzie obrażał jego ojca. Szybko w jego ręku znalazł się nóż myśliwski Dwa ...
    ... szybkie ruchy noża i spodnie przeciwnika spadły do kostek. Pijak chciał coś zdziałać, lecz zaraz poleciał głową w błoto. Wędrowiec docisnął jeszcze nogą jego ciało, by jeszcze bardziej wbiło się rozmokłą ziemię. Wędrowiec postanowił dłużej nie czekać na zewnątrz. Był przemarznięty, a jego żołądek był pusty od dwóch dni, co bardzo źle odczuwał. Mężczyzna wszedł do karczmy. Sala nie była duża, ani wspaniała. Rozlatywała się. Dach był zapadnięty i przemakał. Wędrowiec nie przejął się tym zbytnio. Sypiał i jadał już w gorszych warunkach. Miał jednak nieco wątpliwości, czy zarobi coś w tej zapadłej dziurze. Nieopodal szynku siedziało dwóch rycerzy. Mężczyzna postanowił do nich podejść i dosiąść się. Zrzucił z siebie podarte łachmany. Pod spodem nosił kolorowy dublet z sukna wełnianego oraz skórzane spodnie. Strój był obcisły co jeszcze bardziej podkreślało smukłą sylwetkę mężczyzny. Postać dziarskim krokiem podeszła do siedzących rycerzy i zapytała: - Mości panowie jestem Pawko trzeci syn rycerza Wiercisława z Przemyśla - przedstawił się mężczyzna kłaniając się rycerzom w pas. Rycerze popatrzyli na rycerskiego syna. Przyglądali się mu, aż w końcu jeden z nich przemówił: - Bierz zydel ze stolika obok i przysiądź się. Nie wiem jednak, czy będziesz miał pożytek z takiego towarzystwa. Siedzący tu ze mną rycerz Henryk z Piotrkowa herbu grabie wielce się smuci. Doszły nas wieści, że jego pani rodzicielka zmarła w wielkich męczarniach. Tak więc o to ten rycerz, który wyruszył razem ze mną by ...
«1234...»