(S)ekspedient
Data: 06.06.2024,
Autor: Meggi
Mały sklepik przed blokowiskiem był doskonałym rozwiązaniem dla ludzi, którym nie chce się biec do oddalonego o dwa kilometry hipermarketu. Co prawda, ceny różniły się, ale nie było źle. W każdej chwili mogłeś zejść i zakupić to co aktualnie potrzebowałeś. Najważniejsze, że alkohol i papierosy były w normalnych cenach, co pasowało większości osiedlowych pijaczków. Nie jeden uzależniony nawet dwie minuty przed zamknięciem, cieszył się jak dziecko, gdy zdołał kupić jeszcze paczkę fajek.
-Krzyśku, tam masz klucze.- Szef wskazał mu palcem na drzwi do swojej kanciapy. Jak co dzień, zaglądał tu by wprowadzić faktury do komputera i pozmieniać jakieś ceny. –Możesz dziś zamknąć troszkę wcześniej bo i tak jak widzę, to nie będzie kokosów.- No tak. Zbliża się godzina 16, a klientów mógłby policzyć na wszystkich swoich palcach. Nic dziwnego. Każdy zakupy już zrobił, więc to bezsensu tak tu siedzieć.- Jeżeli będzie Ci jutro nudno, to otwórz na tyle ile uważasz.- Jutro. Pierwszy dzień nowego roku.. Kto by chciał pracować, pomyślał. No ale skoro nie ma dziewczyny, nie wybiera się na żadną zabawę, to czemu nie?
-Nie ma sprawy.-Odrzekł bo wiedział, że i tak nic innego nie będzie miał do roboty.- Szczęśliwego Nowego Roku!- Zdążył krzyknąć za oddalającą się już do samochodu sylwetką starszego siwiejącego mężczyzny. Nie pracował u niego długo. Tak naprawdę, ta praca trafiła mu się w najgorszym momencie jego życia. Uratowała go przed zmuszeniem się do zadzwonienia do swojego ojca. ...
... Nienawidził go prosić o pomoc, bo to równałoby się z tym, że przegrał. Jego uszy nie chciały Usłyszeć słynnego"a nie mówiłem?”. Trafiło mu się jak ślepej kurze ziarno. Nie zarabiał kokosów, ale na rachunki i podstawowe potrzeby starczyło. I o to chodziło.
Postanowił poczekać jeszcze z godzinę. Przecież nie miał żadnych planów, mógł spokojnie popatrzyć przez szklane drzwi, na spieszących się ludzi. Śmiał się za każdym razem jak panny w krótkich sukienkach i w niebotycznie wysokich szpilkach ślizgały się bo zamarzniętych chodnikach. Z jednej strony zazdrościł, a z drugiej cieszył się, że nie ma nikogo. Przecież to dodatkowe koszty. Te laski muszą mieć ciągle coś nowego, modnego. A te buty? No jak można w czymś takim chodzić? W dodatku w zimie? Nie pojmował tego. Przecież można nogi połamać-pomyślał. Stał tak oparty o stojak z gazetami i nawet nie zauważył zbliżającą się postać. Wystraszył się, gdy tylko otworzyły się drzwi.
-Cześć Krzyś.- Słysząc ten głos, który sprawiał mu tyle przyjemności, wiedział z kim ma do czynienia.- Miałam nadzieję, że macie jeszcze otwarte.- Jej uśmiech niczym promyki słońca niebo, zawładnęły jej buzią. Zuzia była starsza od niego o rok. Mieszkała piętro wyżej z mamą i bratem. Zawsze mu się podobała, ale jako to, że zawsze czuł się skrępowany w towarzystwie dziewczyn, nigdy nie potrafił się z nią umówić czy normalnie pogadać. Był tak wstydliwy w stosunku do niej, że nawet nie odpowiedział na przywitanie tylko lekko skinął głowę i podniósł brwi. Jej to ...