1. Głód cz. 30


    Data: 07.06.2024, Autor: Milady

    ... nieoczekiwanie zmienił ton - Czekałem na ciebie, by zaoferować ci współpracę.
    
    -Nie.
    
    -Pozwolę ci z nią odejść, jeżeli nigdy nie wrócicie - wyrzucił jednym tchem.
    
    -Tego ci nie zagwarantuję - mruknął szyderczo doradca, zamierzając wyminąć brata.
    
    -Nie skończyłem oferty… Jeśli rzucisz klątwę, która uniemożliwi powrót do Istii tobie i tej małej dziwce, dam ci niewielką gratyfikację w postaci skromnej błyskotki. Zdaje się, że kiedyś bardzo chciałeś ją mieć, prawda? - Mistrz wyciągnął otwartą dłoń w ich stronę. Na niej spoczywał maleńki, intensywnie zielony kamień, pulsujący blaskiem w rytm uderzeń serca… Wydawał się on być niemal dokładnie zsynchronizowany z tętnem dziewczyny. Zresztą nie tylko to ją zaskoczyło. Między nią a klejnotem nawiązywało się bliżej nieokreślone połączenie, jakaś nienaturalna więź… Przerażona, odwróciła wzrok, lecz wciąż czuła pulsowanie kamienia.
    
    -Emer, fundament wszelkiego stworzenia… - Arthur pokręcił głową z niedowierzaniem - Skąd go masz? Szukałem go tak wiele lat… Tak wiele, że porzuciłem wszelkie choćby szczątki nadziei…
    
    -Jako Mistrz mam dostęp do kilku tajemnic, skrywanych pod maską rzeczywistości. Wiem o sprawach, które innym jawią się jako mity. Wiem o tobie i twoich poszukiwaniach wszczętych u zarania dziejów…
    
    -Bredzisz! Nie masz o niczym pojęcia!
    
    -Po co te nerwy, Arthurze? Brakuje ci nieco aktorskiego talentu, by ukryć emocje. Chociaż może go nadużyłeś poprzednio… - Robert wymownie zawiesił głos. Doradca pobladł, ...
    ... wyglądając na bliskiego omdleniu.
    
    -To niemożliwe… - wymamrotał zdrętwiałymi wargami. Dotychczas Laima nie widziała przestraszonego Arthura. Nawet nie przypuszczała, że może go takim ujrzeć. Jednak nie było najmniejszych wątpliwości - jej bohater, jej ukochany, jej opiekun - bał się pozbawionych sensu słów Mistrza.
    
    -Oto klucz do twojej wolności. A więc, jaka będzie twoja decyzja? - Arthur sięgnął po klejnot, lecz Robert cofnął dłoń gwałtownie - Najpierw klątwa.
    
    -Właściwie, od kiedy go masz?
    
    -Nieistotne. Klątwa, Arthurze.
    
    Doradca zmrużył oczy, wyraźnie analizując sytuację. W końcu skinął głową i wyzwolił moc. Mroczny opar przesłonił ich na krótki moment. Laima poczuła chłód połączony z nieokiełznanym pragnieniem odejścia. Nie chciała być w Istii ani sekundy dłużej.
    
    -Fundament, Robercie. - Mistrz podał kamień bratu, a ten chciwie go pochwycił - Żegnaj. Życzę ci udanego życia.
    
    -Ja tobie również, zwłaszcza, że masz je jedno - powiedział Robert z tajemniczym uśmiechem w kącikach ust. Arthur skłonił głowę kurtuazyjnie, po czym ruszyli w kierunku granicy. Im dalej byli od Istii, tym czuła się lepiej, co zapewne stanowiło wynik klątwy. Laimę zastanawiała dziwna transakcja między braćmi. Doradca ich przeklął, porzucił tron, nie zważając na prawo księżniczki do niego, ani na samą dziewczynę… Odkąd zobaczył niezwykły klejnot, zachowywał się tak, jakby w ogóle nie istniała. Fundament wszelkiego stworzenia, emer… - nazwy brzmiały znajomo, ale Laima nie umiała nic na ich temat ...