Wlascicielka, vol 6: Czarny pies
Data: 12.06.2024,
Kategorie:
BDSM
Autor: Konrad Milewicz
... bezpieczeństwo. Nosi ją wszędzie. Moje małe dziewczynki. - uśmiecha się pod nosem – A wy macie coś w domach? - widzę, że Ase posępnie wpatruje się w blat
- Aiszę. - odpowiadam, krótko ucinając temat, że cholera, też jest dzika, nie umiem jej ułożyć jak on swoje dziewczynki, a w dodatku to ja bardziej ją krzywdzę, niż pomagam, torturując – Kotka.
- Luca, psa do miłości... - odpowiada mu mechanicznie siostra, wciąż gapiąc się na blat – Kiedy byłam mała, jeździłyśmy z mamą do taty, cioci i May. Rodzice nie chcieli nigdy zamieszkać razem. Miał w domu krówkę, Esterę. Też, jak twoja Cola, z powodu wad miała zostać po prostu spalona. Nie miała nawet przeprowadzonych wszystkich obowiązkowych przy nich zabiegów. On i May, która miała wtedy z osiem czy dziewięć lat poświęcili jednak czas, by... Nadać jej osobowość. Robili niemal to co ty. To nie tylko niedorozwinięte zwierzątko, które robiło mleczko do naszego kakao, ale nieco rozumiejąca i posiadająca osobowość dziewczynka. Potem jeszcze wróciła Sara, jego ulubienica. Uwierz lub nie, była z nim przez kolejne dwadzieścia dwa lata… - milknie na chwile – Też była... Dzika. Tata ją przygarnął, bo mama musiałaby ją zabić, przez to co widziała. On zawsze miał dwa koty, niektórzy uważali, że jedyny w świecie. Nie suki, one muszą słuchać i robić te wszystkie seks sztuczki. Uwolnił ją przed moimi narodzinami, ale ona wróciła do niego pięć lat później. Do domu. Była przy nim do końca, a teraz... Rozpacza po jego stracie. - nadal gapi się ...
... w blat – Sara... Sara to ta blondynka, która zemdlała jak Cię zobaczyła... - widzę, że teraz role się odwróciły bo to szczęka Sala leży gdzieś na ziemi – Oni.. Mieli trochę taką relację jak ty i twoje dziewczynki. Zrobił jej nawet dziecko, ale nie tak jak się myśli. Nie rodziła pod przymusem, jak inne żeńskie pupilki. Urodziła swoją córeczkę, będącą mieszanką tych, które Sara kochała. Malutką Osanne. Wychowała ją tak, że chociaż to normalna dziewczyna, potrafiłaby żyć szczęśliwie przy boku kogoś takiego jak on. By miała zawsze to, co on jej dał... - milczy, a na blat spada kilka łez – Kiedy... Kiedy przyjechałyśmy tutaj tamtej soboty z mamą, jak zawsze leżeli razem w łóżku. Nie jak kochankowie, ale szlachetny pan i jego kocica śpiąca u jego boku. Tata powiedział, że Talita zabroniła mu wychodzić, a jego kotek jest z nią w zmowie. - uświadamiam sobie, że pierwszy raz słyszę jak ona zapamiętała tamten dzień, że głupio nie przerosiłam jej za to, że nie była przy nim na końcu – Mama położyła się obok nich, zachowywali się jakby byli młodzi. Całowali, śmieli i przytulali. Nim... Nim stąd wyjechałam, przywołał mnie i przytulił mocno do siebie i ucałował. Pewnie na zawsze dla niego byłyśmy malutkie, ale wtedy byłam znów nawet mniejsza. Powiedział, że cieszy się, że jego rodzina była taka. Mama go szturchnęła, że przecież nigdy nie chciał dzieci, wolał swoje koty i to je w ten sposób traktował. - milknie na moment, przełykając mocno ślinę niczym kamień – Bałem się, że będą takie jak ...