Maturzystka - 15.
Data: 13.06.2024,
Kategorie:
Nastolatki
Autor: Tomnick
Część 15.
Przyjechała Roksana. Na cały weekend. Wreszcie! Moja przyjaciółka z miasteczka. Jedyna, która utrzymywała ze mną kontakt po przeprowadzce mojej rodziny do Wawy.
Szatynka, kręcone włosy do połowy pleców, szczupła, drobne piersi, średniego wzrostu. Ciągle przyglądałam się koleżance i jakbym widziała inną dziewczynę niż ta, którą zapamiętałam. Zawsze taka jakaś... Nijaka, cicha, wycofana, spokojna, skromna. Szara? Może. I nie chodzi mi o kolor skóry czy włosów. Fakt, makijaż podkreśla jej urodę. Fakt, zmieniła się. Stała się pewniejsza siebie. Znowu jej się przyglądam. Zmieniła się. Jest w niej coś takiego, czego nie potrafię określić. To nie jest kwestia wyglądu. Chociaż może też. Ale na pewno zyskała na tej zmianie.
*
Siedzimy, rozmawiamy. Początkowo było nijako, chociaż na dworcu i w tramwaju gadałyśmy bez przerwy. W końcu Roksi wyjęła butelkę wina i atmosfera zrobiła się nieco luźniejsza. Tym również mnie zaskoczyła! Tematy coraz to inne. W końcu pikantne. Schodzimy na seks. Kto z kim...
Roksi też staje się bardziej bezpośrednia. Nachalna. Niby nic, ale w pewnym momencie dotknęła mojej dłoni. Może przypadkiem. Cofnęłam swoją, dalej rozmawiałyśmy. I znowu położyła dłoń na mojej dłoni. Tym razem nie miałam siły cofnąć mojej. Głaskała mnie i nagle zdobyła się na szczerość:
– Zawsze ciebie lubiłam. I miałabym ochotę spróbować takich... takich zabaw właśnie z tobą – spojrzała na mnie z obawą. Obawiała się odrzucenia.
A ja milczałam i słuchałam. ...
... Zaskoczyła mnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego.
– Wiesz, znamy się dość długo. I tobie ufałam. Inne dziewczyny były takie... powierzchowne. Dużo gadały, a kiedy miało dojść do czegoś to, ech... – ciężko westchnęła i spojrzała w bok. – Nie ma o czym gadać – z rezygnacją machnęła dłonią i zaraz znowu spojrzała na mnie.
Nie przerywałam jej. Dalej milczałam. Dowiadywałam się tylu ciekawych rzeczy, więc nie chciałam niepotrzebnym słowem zepsuć nastroju skłaniającego do zwierzeń.
– Tylko gadały. I nigdy nie odważyły się. Żadna. Zawsze kończyło się na głupich żartach, a nawet zerwaniu znajomości. A teraz? Grażuś! Teraz jestem w Warszawie! Tutaj nikt mnie nie zna. Jestem wolna! Rozumiesz? Wolna! – w odruchu radości wyrzuciła ręce w górę.
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem jej radość. Najpierw powszechna anonimowość, tempo życia, arogancja i obojętność ludzi gasiły mój entuzjazm związany z przeprowadzką do stolicy, ale z czasem potrafiłam docenić zalety anonimowości. I korzystałam z niej.
Roksi nadawała bez przerwy:
– Żadna stara baba nie siedzi w oknie i nie gapi się na mnie! Żadna nie kontroluje mnie! Żadna nie doniesie mamie, że rozmawiałam z jakimś chłopakiem i inną ulicą wróciłam do domu. Wiesz, jakie to uczucie?! – uśmiechnęła się łagodnie. W oczach widziałam czystą radość.
– Wyobraź sobie, że wiem – w końcu nie wytrzymałam.
– I na dodatek koleżanki nie dowiedzą się o naszym spotkaniu – puściła do mnie oko. – Ja na pewno nie pochwalę się.
Powoli ...