Mewling quim
Data: 21.06.2024,
Kategorie:
fan fiction,
avengers,
Autor: PióroAteny
Widzisz ciemność, ani jeden błysk światła, nawet najdrobniejszy, nie dociera do Twojego wzroku. Jedyne, co słyszysz to bliżej niezidentyfikowane odgłosy, jakby stłumione ciężkim materiałem. Bardzo ciężko Ci się oddycha, ale sama nie wiesz czemu. Ciepło obejmuje całe Twoje ciało, które jest obwinięte czymś rozgrzanym, ale dziwnie śliskim. Nagle razi Cię jasny blask, który sprawia, że czujesz lekkie ukłucie bólu głowy. Okazuje się, że spałaś w jedwabnej pościeli, przykryta ciężką kołdrą po samą głowę.
– Dobrze się panience spało? Po niedźwiedzim chrapaniu wnioskuję, że owszem – słyszysz przyjemny niski głos i odwracasz się do jego źródła – wybawcy, który ściągnął Ci z twarzy przykrycie. Zieleń jego dużych oczu, w których błyskają radosne chochliki od razu chwyta Cię za serce. Szeroki uśmiech mężczyzny ma w sobie coś mrocznego, a jednocześnie niesamowicie podniecającego. Przez chwilę zastanawiasz się, co się właściwie stało, że znalazłaś się w łóżku tak oszałamiającego bruneta. Nagle go rozpoznajesz, a w Twojej głowie zaczynają odnajdować się wspomnienia wczorajszego wieczoru. Bardzo udanego wieczoru... Pąsowiejesz i podciągasz lekko okrycie, żeby zasłonić nagie piersi.
– Pod koniec było mi trochę za gorąco, ale ogólnie spało się dobrze, dziękuję – przyznajesz, jeszcze raz przyglądając się twarzy mężczyzny. Mocno zarysowane kości policzkowe i łagodnie trójkątna szczęka były wręcz stworzone do pieszczot kobiecymi dłońmi, a miękkie, wąskie usta do pocałunków. Wzdychasz w ...
... duchu, gdy on uśmiecha się łagodnie, pokazując białe, równe zęby. Znów zerkasz w jego oczy, które są pełne grzesznych emocji. Ten odcień zieleni nie kojarzy się ani z głębokim lasem, ani z żadnymi znanymi Ci roślinami. Ta zieleń jednocześnie płonie i zamraża, co robi na Tobie olbrzymie wrażenie.
– W takim razie pewnie życzy sobie panienka śniadanie? – pyta ubrany (w przeciwieństwie do Ciebie) mężczyzna, wskazując na stolik w głębi pokoju, na którym stoi dzbanek z kawą, dwa talerze, koszyczek w którym znajdują się różnego rodzaju pieczywo i talerz z wędlinami, serami i pokrojonymi warzywami. Pełen serwis!
– O rety... – wzdychasz przejęta, przyciskając mocniej przykrycie do piersi. Dyskretnie się rozglądasz, ale nigdzie nie widzisz swoich ubrań.
– Też jestem zachwycony obsługą tego hotelu. Chyba będę musiał wpadać tutaj częściej – przyznaje mężczyzna, po czym spogląda na Ciebie, lekko mrużąc oczy. – No chodź, bo kawa stygnie.
– A-ale ja nie mam ubrań... – mówisz skrępowana, patrząc, jak usta zielonookiego rozszerzają się w uśmiechu. Następnie mężczyzna poważnieje i przeczesuje swoje czarne, półdługie włosy odgarniając je z czoła, wzdychając przy tym ciężko. Rozpina i ściąga swoją czarną koszulę i podaje Ci ją, sam zostając tylko w czarnych spodniach. Czujesz, jak na Twoje policzki wypływa krwisty rumieniec, który niemal piecze. Bierzesz ubranie, nie patrząc w grzeszne, zielone oczy i ubierasz się, najszybciej jak tylko potrafisz. Mimo, że połowę nocy spędziłaś na ...