-
Historia Kostka
Data: 22.06.2024, Kategorie: Brutalny sex Autor: Natchniony Erotoman
... Czuła jak zalewa ją ciepło i fala przyjemności. Jeszcze kilka pchnięć i dojdę. To będzie wspaniały orgazm – myślała. Po kilkunastu mocnych pchnięciach Kostka przyszedł wreszcie upragniony orgazm. Zalał ją od stóp do głowy. Całe jej ciało krzyczało „zostałam zajebiście dobrze wyruchana. Chcę jeszcze!!!” Gdyby nie to, że ten orgazm ją tak wymęczył byłaby w stanie ruchać się tak ostro jeszcze raz. Kostek w pewnym momencie przypomniał sobie, o braku gumki. - nie założyłem kondona – oznajmił jej przepraszającym tonem – przepraszam - nic nie szkodzi – uśmiechała się – jak będziesz dochodził to wyjdź ze mnie, a ja Ci znowu obciągnę tak jak wcześniej. Kostek zaczął dochodzić, więc szybko z niej wyszedł. Stanął przed łóżkiem tak, żeby ona mogła usiąść na brzegu. Miał teraz doskonały widok na każdy fragment jej ponętnego ciała. Podziwiając dwie piękne piersi pomyślał o „hiszpanie”. Wsadził jej chuja między cycki. Ona złączyła piersi tak, żeby cały kutas wypełnił szczelinę między cyckami. Jechał ją tak dobre pięć minut. Jej ...
... piersi były mięciutkie, a jego ptak tak ułożony, że przy każdym pchnięciu Ona miała czubek penisa w ustach. Mógłby tak ją ruchać do samego finału, ale nie chciał. Jego ptak jeszcze raz miał zanurzyć się cały w jej ustach. Zabrał go z cycków i wsadził gwałtownie do buzi. Ona ciągnęła mu z taką siłą jak przy pierwszym lodzie. Doprowadzenie go do wytrysku zajęło jej mniej czasu niż wcześniej. Jaki facet po takim rżnięciu panny wytrzymałby długo takiego zawodowego loda. W jej usta ponownie trysnął ogrom spermy. Nieznajoma pozwoliła, aby większa ilość spermy wyciekła z jej ust skapując na piersi i rowek między nimi. Ten widok podniecił Kostka. Chciał ją jeszcze raz wyruchać, ale sam już nie miał siły. Wrócili do łóżka, przytulili się. Rozmawiali jeszcze przez chwilę. - Wiesz – zaczął Kostek – nie wiem jak masz na imię. - Nie pytałeś – odparła kokietująco. - Jak masz na imię? – zapytał w końcu - Lidia. Lidia, pomyślał Konstanty. Cóż za piękne imię. Spali do rana jak zabici. A wino pozostało nietknięte… C.D.N