Marzena – Minął rok, czyli wypad…
Data: 24.06.2024,
Kategorie:
Zdrada
Mamuśki
wycieczka,
plener,
kwarantanna,
Autor: pofantazjujmy!
... Anity.
Marek opróżnił szklankę. Usłyszał szmer. Odwrócił się nerwowo.
W drzwiach stała jego żona w granatowej koszuli nocnej. Księżycowa poświata słabo ją oświetlała. Mężczyzna widział jedynie obrys jej sylwetki: kobiece wcięcie w talii, szerokie biodra, jędrne uda.
Marzena obserwowała męża od dłuższego czasu. Słyszała jak mruczy pod nosem. W swej wybujałej wyobraźni zaczęła kreślić niestosowne obrazy.
Przestraszonym Marek otrząsnął się. Chciał podejść do żony.
- Marzenko?!
Kobieta odwróciła się w milczeniu i zniknęła za drzwiami, prowadzącymi do pokoju, w którym spali.
- przejął się Marek –
"
- Marzena?! – zawołał raz jeszcze, lecz ciszej, aby nie zbudzić śpiącej obok Łucji.
***
W pokoju panował półmrok. Przez niewielkie okno zaglądał księżyc. Marzena leżała odkryta. Przyjęła nienaturalną pozycję na wznak, niczym w trumnie, bądź inaczej to ujmując – jak obrażona na cały świat. Marek ukląkł przy łóżku i zaczął łaskotać żonę po brodzie.
- Kotku, nie udawaj, że śpisz. Co ty sobie wyobraziłaś?
Obrażona, odsunęła głowę na bok, lecz Marek nie dawał za wygraną. Łaskocząc ją po brodzie, zaczął delikatnie odwracać ją. Pochylił się i musnął wargami jej miękkie usta. Zaczął ją całować. Po chwili opór Marzeny zelżał. Zaczęła pieścić go językiem, w namiętnym pocałunku.
- Tylko po cichu, te ściany są jak z dykty…
- Kochanie… mam to gdzieś…
- Czy ty… - mówiła, przerywając pocałunek Marzena – Czy ty się masturbowałeś?
Marek nie ...
... odpowiedział. Przeszkadzał jej, całując coraz soczyściej. Przesunął dłoń wzdłuż uda kobiety i wślizgnął się pod granatową koszulę nocną. Podwinął ją, by wygodniej pieścić szorstkie łono swojej żony. Czując palce mężna na swoim łonie, Marzena zaczęła poruszać biodrami, kręcić nimi, unosić je i opuszczać.
Marek oderwał się od jej ust. Przeczesał jasne włosy żony i uśmiechnął się do niej. Blask księżyca odbijał się w jej błękitno-szarych oczach.
- Tak dawno się nie kochaliśmy… tak spontanicznie…
Marzena przytaknęła jedynie. Złapała prawą rękę Marka. Chciała, aby wsadził ją głębiej między jej uda, aby palce wepchnął w jej wnętrze.
Mężczyzna wstał, przeskoczył nad żoną i ułożył się po drugiej stronie łóżka. Zignorowali to, że stare wiejskie łoże zaskrzypiało tak straszliwie, iż mogło zbudzić małą Łucję. Marek niezdarnie siłował się z koszulą nocą żony. Marzena zdjęła ją przez głowę, kładąc się na boku przy mężu. Ten dawno nie widział swej żony nago. Szczególnie tęsknił za widokiem jej pięknych, dojrzałych piersi, rumianych regularnych brodawek i sterczących sutków.
Marzena sięgnęła po jego penisa. Wyciągnęła go spod staroświeckich spodni od pasiastej piżamy. Seks czterdziestolatków wyglądał niezdarnie. Ich ruchy dalekie były od erotycznych wizji dwojga kochanków. Markowi, szczególnie po dwumiesięcznym obżarstwie w domu, daleko było do figury Adonisa. Krągłości Marzeny, wałeczki, szersze biodra, zmarszczki i soczystą pupę podkreślał zaś blask księżyca. Mało w tym było antycznej ...