Niemoralna propozycja (I)
Data: 25.06.2024,
Kategorie:
urzędnik,
nauczycielka,
pończochy,
szantaż,
Autor: historyczka
Wyobraźcie sobie, jak ja muszę się czuć, w chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że nie mam innego wyjścia. Innego nież to – po prostu muszę mu się oddać...?
Boże, jak ja to przeżywam. Jak to?! Mam pozwolić, żeby ta kreatura, ten ramolowaty urzędas, tak po prostu mnie posiadł? Nie! Nie może tak być! Ten łachudra miałby mnie ot tak po prostu się ze mną przespać?! Ze mną, szanowaną panią profesor, o nieposzlakowanej reputacji? Miałby do woli sobie mnie używać? Jak jakąś ladacznicę?! Niedoczekanie!
Mimo oburzenia oczyma wyobraźni widzę to niemal dokładnie: stoję w jego obskurnym biurze, żywcem wyjętym z PRL-u, przed zabałaganionym papierzyskami biurkiem, a ten typ świdruje mnie małymi, przymrużonymi oczkami, uśmiechając się jakoś jednocześnie ironicznie i... nieprzyzwoicie.
A ja? Elegancko ubrrana, zadbana damulka, stoję zawstydzona, skonsternowana. Nie wiedząc, co robić. Czy każe mi się tak po prostu oprzeć o to biurko, a on tymi swoimi grubymi łapskami bezceremonialnie podwinie mi spódnicę? A może będę musiała rozłożyć się na tym blacie na plecach i sama podciągnąć kieckę? A może jego perwersyjny umysł podpowie jeszcze inne rozwiązanie? Gdy on będzie siedział za biurkiem, ja otrzymam polecenie, że mam przy nim kucnąć...
Okropne! Miałabym pewnie sama rozpinać rozporek jego spodni. Od tego wytartego, starego garnituru. Szarego, jak on sam i w dodatku śmierdzącego naftaliną.
Jakże będą mi drżeć palce, gdy będę rozpinać jego rozporek... To byłoby obrzydliwe, gdybym ...
... wyłuskiwała jego sflaczałą, pomarszczoną męskość... Ależ to byłoby upokarzające! Zwłaszcza gdybym zaraz musiała ją wziąć do ust...
Wyobrażacie to sobie? Ja, jak mówią o mnie - wytworna damula, zawsze w porządnej, dopasowanej garsonce, eleganckich szpileczkach, z szykownie ułożoną fryzurą, klęczącą przed tym niechlujnym urzędasem w wyciągniętej i wytartej marynarce, trzymająca w buzi jego fiuta?! I odciskająca na nim ślad mojej krwistoczerwonej szminki...
Wyobrażam sobie, jak w tym poniżeniu, klęcząc, ssąc jego wątpliwą męskość, jestem chwytana za głowę, niczym lalka do zabawy, przyciągana...
Ale czy mniej poniżające byłoby, gdybym musiała udać się nie do jego gabinetu, ale do jego domu i gdybym musiała tam pójść z nim do łóżka? Ciekawe jak mieszka taki urzędas... Za pieniądze z łapówek ani chybi jest urządzony. I ja tam, być może, musiałabym spędzić z nim całą noc? Całą noc znosić jego tłuste łapska na swoim ciele. Czuć jak maca mi pośladki, jak miętosi piersi, jak bawi się moją cipką... Jak bezpardonowo się w nią pakuje... Kiedy tylko chce... i w jaki sposób chce.
Swoją drogą... Ciekawe, gdzie mieszka?
Czy lepiej tam? Czy już lepiej, żeby wydupczył mnie na tym swoim starym biurku?
A wszystkie te dywagacje z jednego, głupiego powodu. Pan kierownik raczył nałożyć na moją mamę niebywale wysoki mandat karny, oraz obowiązek spłaty domniemanego należnego VAT-u wraz odsetkami. Jak to możliwe? Żeby to spłacić, nie wystarczyłoby sprzedać dom. Trzeba by mieć kilka domów ...