Ankrmonaai (II) Rozgrzany Piec
Data: 29.06.2024,
Autor: AleidaMarch
GORZKO
Otworzyłam oczy. Światło jarzeniówki oślepiło mnie na kilka długich sekund. Leżałam w jakimś nieznanym miejscu. Następne - już nieco bardziej przytomne spojrzenie pozwoliło mi ustalić, że leżę na kanapie. Ktoś owinął mnie szczelnie kocem. Wsunęłam pod niego rękę. Wyczułam ubranie. Odetchnęłam z ulgą. Wokół mnie walały się puste kartony i rozbebeszone z folii bąbelkowej komplety różnorakich noży i akcesoriów kuchennych. Niewielkie pomieszczenie było niemal całkowicie zagracone tym bałaganem. Wstając, poczułam dziwną lekkość. Bardziej spodziewałam się następnej porcji tępego bólu głowy i żywego ognia palącego moje wnętrzności. Czyżbym ćpała? Nie byłam pewna. Powoli wracały do mnie ostatnie wydarzenia sprzed Czarnej Dziury. Nie przypomniałam sobie jednak moich ostatnich myśli. Rzecz jasna tych, które rozwodziły się nad tym, czy nie zostałam otumaniona czymś w rodzaju tabletki gwałtu. Czymś, co mogło zagrozić mi utratą resztki zdrowia albo chociaż neutralnego poczucia własnej wartości.
- Jest tu kto? - zapytałam przestrzeń, krocząc w stronę jasnej framugi. Odpowiedział mi niedaleki szmer. Potem rozległy się kroki.
- Skąd się tu wzięłaś? - w drzwiach stanął Szczur. Wyglądał na prawdziwie zaskoczonego.
- Też chciałabym wiedzieć. Gdzie jesteśmy? - odpowiedziałam pytaniem. Wsunęłam ręce do kieszeni spodni i rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu płaszcza.
- W bazie Pana R. Przynajmniej on ją tak nazywa, skarbie - wyjaśnił. - Ale... Jak dotąd nigdy nie ...
... przyprowadzał tutaj Panienek.
- Oho - prychnęłam. - Może lepiej powiedz mi, skąd R. wiedział, że spotka mnie w tamtym klubie. Myślałam, że podałeś mi tylko adres i nie byłeś zainteresowany moją sprawą. Podczas, gdy wczoraj... - zachichotał. - O co chodzi?
- O nic - odparł. - Lepiej tutaj poczekaj, jeśli rzeczywiście sam Cię tutaj sprowadził. Ja zaraz zmykam w interesach, mała - doradził, a ja byłam jeszcze bardziej zdezorientowana niż przed tą niezwykle owocną rozmową.
- Więc zmykaj. Ale i tak spodziewaj się, że pewnego dnia dorwę Cię i przesłucham. Chcę się w końcu dowiedzieć, co tu właściwie jest grane?! - zrobiłam teatralną minę, a mój rozmówca oddalił się, ironicznie kłaniając mi się w progu. Odpowiedziałam kwaśnym uśmiechem.
Wysiedziałam w miejscu tylko kilka minut. Szczur zdążył w tym czasie rzucić mi niewyraźne pożegnanie i trzasnąć drzwiami. Podeszłam do jedynego w tym pomieszczeniu, niewielkiego okna. Na zewnątrz było szaro-buro, przed moimi oczami roztoczył się widok ubogiego podwórka. Musiałam znajdować się gdzieś na peryferiach miasta. Tylko których? Sama mieszkałam na jednym krancu.
Cały czas rozglądałam się za moim przeciwdeszczowym nakryciem. Wreszcie, zdecydowałam się przeszukać też inne pokoje. Korytarz był dość długi, ale gołe framugi prowadzące do innych pomieszczen były tylko dwie. Przekroczyłam próg tej bliższej, z której dochodziło więcej światła. Kuchnia. Zlew zawalony brudnymi naczyniami, zżółkniała lodówka, otwarta mikrofalówka... Ta ostatnia, ku ...