Bożek cz. 12
Data: 30.06.2024,
Autor: Szarik
... obok bożka, widziałem jak jego oblicze zmienia swój wyraz. Z obojętnego, na pełne aprobaty i może wręcz zadowolenia.
- Tak stary draniu. Dobrze rozumiesz. Może nie masz powodu do dumy, że to wszystko twoje dzieło, ale udział w tym swój masz. Mam nadzieję, że Ci go choć trochę wynagrodzę – powiedziałem do niego, korzystając z chwili gdy ulubienicy nie było przy biurku. Tak trochę zrobiło mi się smutno, że tyle jej starań, a w zasadzie nie osiągnęła celu. Do tego, jeśli dobrze spojrzałem w grafik, w poniedziałek ma przekazać figurkę kolejnej osobie. Czy już zupełnie przestanę ulegać jej czarowi? Strasznie dużo pytań kłębiło się w mojej głowie. Zamiast je zadawać i dręczyć się tym, trzeba poczekać. Czas przyniesie na nie odpowiedź, a może da sugestie jak temu przeznaczeniu pomóc. W końcu jednak nadszedł wyczekiwany fajrant, ostatnie dyspozycje i zaczynamy weekendzik. Drżałem z niepewności i pewnego podniecenia na myśl tego co planowałem. Bałem się reakcji, ale coś pchało mnie by to zrobić.
Blask świec, ciepło kominka, delikatna muzyka wypełniły pomieszczenie. Świeża koszula, gładko ogolona i pachnąca paszcza, trunki mniej i bardziej alkoholowe, a nawet drobne zakąski. Przede wszystkim ukryta niespodzianka. Wszystko przygotowane.
Zapukała do drzwi delikatnie, tak właśnie jak miała to w swoim zwyczaju. W nozdrza uderzył delikatny aromat perfum. Znałem go. Dokładnie ten sam, gdy pierwszy raz zaprosiłem ją do kawiarni. Do tego ubrała tę szarą sukienkę, do której miałem ...
... ewidentną słabość. Weszła w głąb mieszkania, bacznie przyglądając się poczynionym przeze mnie przygotowaniom.
- Widzę, że się pan postarał. Mam to, o co pan prosił – wręczyła mi małą torebeczkę.
- Dziękuję. Wina? Coś mocniejszego?
- To może później. Teraz mam ochotę na coś innego – popchnęła mnie na fotel.
Uwielbiałem na nią patrzeć. Łączyła w sobie delikatność, a jednocześnie jej kobiece kształty, budziły silne pożądanie. Wiedziała doskonale jak na mnie działa. Wiele razy otrzymała tego dowód. Nie potrafiłem, ani nie chciałem tego ukrywać. Teraz rozpoczęła małe przedstawienie. Prywatne show, dla jednego widza. Wprawiła swoje ciało w płynny ruch, idealnie synchronizujący się z płynącym dźwiękiem. Płynęła. Karmiłem sobie oczy tym widokiem. Ona w szarej sukience. Ona w czarnej koronkowej bieliźnie i pończochach. Ona w pończochach i butach na obcasach. Barwny film, z którego mózg utrwalał klatki. Uleciał mi z głowy cały mój plan.
- Aż tak pana oczarowałam, że nie sprawdzi pan czy zamówienie się zgadza? - powiedziała, nie przerywając pląsów.
Wyrwałem się z osłupienia i sięgnąłem po torebeczkę. Apaszka, apaszka, para pończoch, druga para i koniec.
- Tylko dwie pary?
- Trzecią musi pan sam zdjąć – postawiła czubek buta na fotelu, tuż przy moim przyrodzeniu.
Nie musiała powtarzać drugi raz. Zsunęła bucik i znów postawiła stopę. Ostrożnie, by nie zniszczyć materii zdjąłem pończoszkę z jej nogi, by za chwilę zrobić to również z drugą. Nie pozwoliła się jednak ...