Droga na szczyt
Data: 06.07.2024,
Autor: gemma
... łydki. Chciałem wyjść od strony poczekalni. Korzystając z udogodnień technicznych, nie mógłbym przez nią przejść, nie nadkładając, w sposób bezsensowny i jakże oczywisty dla postronnego obserwatora, drogi do biura.
Niezbyt urocza w swej prostocie klatka schodowa z burymi ścianami i kamiennymi schodami nie umilała drogi, jednak po kilkunastu stopniach moje ciało złapało rytm i ani się obejrzałem, kiedy przed oczami stanęła mi wisząca nad wejściem liczba sześć. Nareszcie. Szybko poprawiłem krawat, wygładziłem dłońmi marynarkę i swobodnym, na pozór niewymuszonym krokiem, ruszyłem w stronę poczekalni.
Kilka kroków… I jest. Kiedy wszedłem, chłopak siedział rozwalony na końcu skórzanej kanapy. Wyglądał jak kłębek nóg i dżinsów i miał obrażoną nie wiadomo czemu minę. Na mój widok lekko skinął głową, ale przeszedłem obok niego obojętnie. Nie podobała mi się jego postawa. Kolejny chłopaczek, któremu po sukcesie na uczelnianej scenie wydawało się, że jest darem dla Hollywood i powinienem go błagać, żeby zdecydował się w ogóle ze mną porozmawiać. Niedoczekanie. Wyciągnąłem klucz, otworzyłem drzwi i zanim aktorzyna zdążył cokolwiek powiedzieć, zatrzasnąłem je za sobą. Zamierzałem wziąć go na przetrzymanie - odechce się młodemu buntu.
Rzuciłem teczkę na hebanowe biurko, zdjąłem z siebie kolejno marynarkę oraz kapelusz i odwiesiwszy je na wieszak, usiadłem w wygodnym, skórzanym fotelu. Odsunąłem jedną z wielu szuflad i wyciągnąłem z niej skromne podanie chłopaka. Miał na swoim ...
... koncie kilka sztuk, seriali (zarówno radiowych, jak i telewizyjnych) i tak de facto niewiele sukcesów. Na moje nieszczęście został mi jednak polecony przez autora książki, którą miałem zekranizować i jednego z szanowanych reżyserów. Spojrzałem na zegarek. Minęło marnych dziesięć minut. "Trudno, czas go wpuścić.”
- A więc, jak ci na imię? – Spytałem, nie zaproponowawszy mu miejsca siedzącego.
- Jimmy – odpowiedział. Najwyraźniej zrezygnował z nieprzyjemnej pozy.
- Ile masz lat? Co cię tu sprowadza? Powiesz mi coś więcej o sobie? – Czułem się trochę nieswojo, traktując aktora z góry, jednak nie zrezygnowałem z protekcjonalnego tonu.
- Dwadzieścia dwa – zaczął odpowiadać półsłówkami. "I w takim młodym wieku przysłano go do mnie? Do poważnej produkcji?” Zapaliła mi się lampka. A więc to tak. Doprawdy, chłopak nie wyglądał na sprzedajnego. Średniego wzrostu, chudawy, z przystojną, ale jakże starą już twarzą… I ten akcent. Cholerny akcent z Indiany. – Przyszedłem na przesłuchania do filmu - kontynuował, nie wybiegając z odpowiedziami ani trochę, poza ściśle zadane pytania. Nie miał talentu do konwersacji. – Czy mogę usiąść?
Minęło piętnaście minut odkąd przekroczył próg tego pomieszczenia, a ja już byłem wyczerpany rozmową z nim. Znów przybrał buntowniczą pozę. Denerwował mnie niesamowicie swoją zdolnością do ciągłego milczenia i wpatrywania się we mnie, bez cienia skrępowania.
- Dobrze, czy masz coś jeszcze do dodania? – Po chwili niezręcznej ciszy rzuciłem pytanie, ...