Droga na szczyt
Data: 06.07.2024,
Autor: gemma
... w kierunku nieprzerwanie patrzącego na mnie chłopaka.
- Chce się pan ze mną przejechać motocyklem?
Wyszliśmy przed budynek. Przestało już, co prawda, padać, ale aura wciąż nie zachęcała do wystawiania nosa z bezpiecznego, przytulnego budynku. Cóż, czego nie robi się w imię sztuki. Chłopak zapiął suwak skórzanej kurtki, (po co on ją w ogóle nosił? Była przecież symbolem przestępczości.) pod samą brodę i rzuciwszy mi zadziorne spojrzenie, ruszył przed siebie, w kierunku zaparkowanego nieopodal pojazdu. "Boże, dopomóż.” – westchnąłem ciężko, patrząc w niebo i poszedłem w jego ślady. Nie oglądając się wcale na mnie, przerzucił nogę ponad siedzeniem maszyny. Po chwili wahania powtórzyłem jego ruch i zanim się spostrzegłem, motocykl ruszył z głośnym rykiem, a pęd powietrza niebezpiecznie walczył z mięśniami mojego ciała, jakby za wszelką cenę próbując mnie zrzucić z dwukołowca. Pochyliłem się, zbliżając się tym samym do drobnego ciała chłopaka. Poczułem jego zapach, który mnie zaskoczył. Był taki… Męski. Nie tego spodziewałem się po dzieciaku. Pędziliśmy przez Broadway. Wiatr wciskał się pod moje ubranie, szarpiąc marynarkę, a ja z przymrużonymi oczami przeklinałem w myślach pozerstwo młodych. "Co mnie w ogóle skłoniło, do wybrania się z nim gdziekolwiek?” Nagle zaczęliśmy zwalniać. Coraz więcej zaczynałem widzieć, słyszeć i rozumieć. Wąska uliczka, w którą skręciliśmy, była ślepym zaułkiem. Kamienice, którymi była otoczona z trzech stron, należały do jednych z tych, które ...
... niby znajdują się na Manhattanie, ale za Manhattan, przez bogatszych mieszkańców nie są uznawane. Takie miejsca zamieszkiwali najczęściej właśnie niespełnieni artyści, próbujący sił przy okazji każdego castingu na Broadwayu. Pojazd się zatrzymał.
- Nie powinniśmy przypadkiem zawracać? – Zwróciłem się do chłopaka, który już zdążył zejść z motocykla. Zignorował mnie i zostawiwszy samemu sobie, ruszył w kierunku drzwi wejściowych jednej z opisanych wyżej kamienic. Wyglądało na to, że nie miałem wyjścia. Albo zostanę tu, czekając jak kołek na nieprzewidywalnego dzieciaka, albo zawrócę i pieszo pójdę w dół ulicy bez jakiejkolwiek pewności, że złapię taksówkę. Szlag by to.
Nonszalancko otworzył przede mną podwoje swego mieszkania. Wnętrze nie zachwycało, ale byłem zbyt przejęty, żeby skupiać się na zatęchłym powietrzu, czy walających się gdzieniegdzie papierach. Ten chłopak mnie przechytrzył, a teraz mnie wykorzysta. Ale czy to było takie złe? Raz na jakiś czas porzucić wszelkie zasady? Jimmy nie był przecież najgorszym aktorem, a z tego, co zauważyłem, po krótkim okresie przebywania z nim, rola zbuntowanego, skłóconego z całym światem chłopca była dla niego wręcz stworzona. Szczerze mówiąc, przypominał mi trochę Marlona Brando. Z tą różnicą, że jego pewność siebie ewidentnie podszyta była kompleksami. Jakimś… Bólem i wrażliwością? W każdym razie skrywał w sobie pokłady emocji, które do roli, w której miałem go osadzić, były niezbędne. Mogłem go nie lubić, ale trzeba było oddać ...