Dzień jutrzejszy niech martwi się sam o siebie... 2/2
Data: 30.07.2024,
Autor: Marcin123
... miesięcy, mama była w Szwajcarii pod opieką psychologów, a przygnębiony tata w domu, chodził do pracy, ale często nie zamienialiśmy ze sobą słowa całymi dniami. W któreś popołudnie poszedłem do garażu, chciałem przejechać się na motocyklu, żeby ukoić nerwy. Otworzyłem skrzynkę na narzędzia i... serce mi zaczęło bić z niesamowitą szybkością. Znalazłem tam cudny wisiorek Asiulki i nieduży zeszycik. Otworzyłem go. To jej charakter pisma! Siadłem na podłodze i zacząłem czytać. Łzy mi ciekły po twarzy, a po przeczytaniu całości płakałem, wręcz wyłem z bólu i rozpaczy. Zobaczyłem wszystko z drugiej strony, mogłem być przez chwilę Nią. Znalazłem sekretny zameczek w wisiorku. Było tam w środku moje malutkie zdjęcie. Wisiorek przyczepiłem do najcenniejszego mojego kluczyka – do motocykla, który zawsze noszę ze sobą. Może to dziwaczne, ale nawet kiedy śpię, trzymam go w ręce.
Na potrzeby tej historii przepisałem kilka fragmentów z pamiętnika Asiuleńki. Cały pamiętnik jest zbyt obszerny, Asiulek pisała od dzieciństwa aż do ostatnich swoich dni, nieregularnie, ale trochę tego było. I nie ma znaczenia dla tej historii. Wybrałem więc fragmenty związane najbardziej z naszą opowieścią. Czasem trochę je skróciłem, ułożyłem, ale generalnie oddają ducha, pokazują, jak to wyglądało Jej oczami. Zapiski są ułożone chronologicznie, ale między nimi mogą być przerwy wielu miesięcy czy nawet lat. Wielu fragmentów nie zamieściłem w ogóle. Nie są do publikacji, są zbyt osobiste.
Jeśli macie czas i ...
... ochotę – poczytajcie. Niech coś opowie Wam również Malutka, nie tylko ja... w jej słowa warto się wsłuchać... ale pamiętajcie – to znów nie jest pełen obraz.
Ale innego już nie będzie. Ten tekst to już koniec opowieści o najcudowniejszej, wspaniałej dziewczynie, która być może byłaby teraz znakomitą florecistką, a przeze mnie nie żyje.
Fragmenty
***
Jest sobota i do Bożego Narodzenia zostało parę dni. Będę jechała z tatą i Marcinkiem po choinkę, bo oni lubią ze mną wybierać drzewko. Ale nie o tym chcę pisać. Po południu wszyscy byli w domu i nagle Marcin jak oparzony wybiegł z łazienki i wpadł do mojego pokoju. Była bardzo wzburzony.
- Co ci jest? Co się stało? Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? – mówił podniesionym głosem, patrząc na mnie. Zupełnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. I w tym momencie zobaczyłam, że w ręku trzymał moje zakrwawione majteczki.
- Marcin – zaczęłam, ale w drzwiach pojawiła się mama, zobaczyła, co Marcin trzyma w ręku i powiedziała, żeby Marcin poszedł z nią do kuchni. Siedząc w pokoju słyszałam, jak szybko go uspokoiła i zaczęła tłumaczyć spokojnym, miarowym głosem. Nie słyszałam wszystkiego, ale mówiła o pierwszej miesiączce, o tym, że Asik (czyli ja) dorastam i staję się kobietą i takie tam sprawy. Potem mówili już znacznie ciszej, więc nie słyszałam i wróciłam do układania książek na półce, a potem do przeglądania ulubionych stronek na necie. Nie wiem, po jakim czasie, ale przyszedł Marciś. Usiadł u mnie na łóżku. Przerwałam ...