1. Dzień jutrzejszy niech martwi się sam o siebie... 2/2


    Data: 30.07.2024, Autor: Marcin123

    ... zmęczył i zamknął oczy. Kiedy weszłam, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział:
    
    - Malutka, idziemy do kina!
    
    Bardzo się ucieszyłam. Nie wiedziałam, w co się ubrać, wreszcie założyłam szary sweterek i jeansy, bo Marcin miał niebieską kurtkę, więc będzie pasować.
    
    Fajnie jest iść do kina z dorosłym chłopakiem. Wszystkie dziewczyny patrzyły z podziwem, bo Marcin jest ładnym chłopakiem, najprzystojniejszym ze wszystkich, których znam. A ja byłam dumna. Przecież nikt nie musi wiedzieć, że to mój brat.
    
    Kiedy usiedliśmy na sali, rozejrzałam się wokoło. Były chyba dwie dziewczyny znane mi z widzenia. Udawałam, że nie patrzę w ich stronę i zaczęłam rozmawiać z Marcinem, a potem wzięłam go za rękę. Ale on nie chciał. Kiedy pogasły światła i film się zaczął, przytuliłam się do brata. Nie wzbraniał się. A potem, w ciemności, ponownie wzięłam go za rękę. Ale tego już nikt nie widział. I teraz nie odtrącił jej. I tak przez cały film oglądałam, przytulona do braciszka i trzymając go za rękę.
    
    Film nawet podobał mi się. Był o tym, jak piękna córka wodza Indian Pocahontas poznaje Anglika Johna Smitha, a potem zakochują się w sobie, mimo, że byli zupełnie różni, i Pocahontas pokazywała mu swój świat. Ale się smutno kończy.
    
    Po filmie Marcin poszedł jeszcze ze mną nad rzeczkę, na spacer, oglądaliśmy kaczki i dużo gadaliśmy o wszystkim. Było duszno i pochmurno.
    
    Wieczorem, kiedy ułożyłam się do snu, była burza. Bardzo boję się burzy, kiedy biją pioruny, ale Marcin ...
    ... przyszedł, usiadł przy mnie na łóżku i opowiadał mi o historii Indian, o Indianach Hopi, którzy byli mądrzy i mieli ciekawe wierzenia, więc o niej zapomniałam, a potem zgasił lampkę i chciał wyjść. Szepnęłam: "zostań, boję się burzy”. Marcin zatrzymał się i wrócił. Wtedy w ciemności, rozświetlanej błyskawicami, poprosiłam go, żeby położył się koło mnie dopóki nie zasnę, bo się boję. I Marcinek położył się na kołdrze, a ja trzymałam go za rękę. Teraz już się nie bałam. Wyobraziłam sobie, że jestem Pocahontas, a obok leży mój ukochany. Marcin zasnął, bo chyba był jeszcze zmęczony po treningu, a mnie zrobiło się dziwnie. Druga moja ręka jakoś tak sama podążyła na brzuch, a potem sama siebie zaczęłam dotykać po cipci, wciąż marząc. To było bardzo przyjemne. Delikatnie włożyłam paluszek w "to” miejsce i poruszałam z góry na dół. Dotykałam jej, ale było sucho, więc wzięłam palce do ust, a potem znów tam. Teraz było lepiej, a kiedy to robiłam, to samo robiło się coraz bardziej mokro. Rozchyliłam nogi i bawiłam się delikatnie sama ze sobą, słuchając równego głosu śpiącego brata. Marzyłam, że to jego ręka i że to on mnie pieści. I włożyłam swój paluszek w dziurkę i potem robiłam to paluszkami, troszkę głębiej i szybciej, ale zabolało. A potem poczułam coś w dole brzucha, zrobiło mi się tak słodko i dobrze, i bardzo mokro. A potem powoli, pomalutku przeciągnęłam rękę Marcinka na moje mokre, rozpalone łono, i było mi tak bardzo dobrze, ale tylko chwilę, bo poruszył się i we śnie zabrał rękę. ...
«1...345...19»