1. Nawiedzona Rezydencja (XXVI)


    Data: 14.08.2024, Autor: C10H12N2O

    ... zaciśnięte w cienką linię.
    
    – Planuje oszustwo. Ale jej próba wyciągnięcia mnie z domu tylko mnie wzmocniła.
    
    – Czekaj, czekaj, czekaj.
    
    Magdalena wciąż siedziała na Bartoszu, gdy ten dziwnie wyglądający mężczyzna dorwał ją. Penis Bartosza ciągle tkwił w jej przytulnym wnętrzu nawet gdy ona unosiła się w powietrzu. Mężczyzna złapał ją za włosy i trzymał ją w górze.
    
    – Nie jesteś cudzołożnikiem, którego chcę dopaść. Fryderyk odrzucił nastolatkę na bok.
    
    Magdalena, naga i przerażona, upadła w kącie obok komody Moniki i leżała tam nieruchomo.
    
    – Ty. – Fryderyk spojrzał na Bartosza. – Zawsze chciałem tylko ocalić takich jak ty. Twoja dusza jest już splamiona jej zepsuciem. Przykro mi, że nie mogłem się do ciebie wcześniej zbliżyć. Ale są też inni do uratowania.
    
    Fryderyk pochylił się i podniósł Bartosza z łóżka za prawe ramię. Obojczyk po tej stronie przeraźliwie trzasnął, gdy pękał. Fryderyk spojrzał na wiotczejącego penisa chłopaka.
    
    – Twój obrzydliwy mięczak był używany tylko do złych celów. Po wykonaniu mojego zadania może On ci wybaczy.
    
    Bartosz chrząknął z bólu, gdy jego ramię się załamało.
    
    – Odejdź…
    
    Walczył z upiorem z całej siły, ale nie mógł oderwać lodowatych palców od swojego nagiego ciała.
    
    – Daj mu odejść!
    
    Monika warknęła na Fryderyka, ale mężczyzna podniósł ją za brązowe włosy i spojrzał jej w twarz z okrutną obojętnością. Monika kopała w powietrze, kołysząc się obok brata.
    
    – To było rozsądne ze strony mojej żony, aby wykorzystać ...
    ... bliźnięta do swojej łajdactwa.
    
    Fryderyk uniósł Monikę wyżej, żeby się jej dobrze przyjrzeć. W powietrzu i na jej palcach czuł zapach jej bezmyślnego zepsucia.
    
    – Podarowałem mojej żonie binarny pierścień na naszym ślubie jako symbol tego, co dwoje może razem osiągnąć. Myślałem, że zmierzamy do wielkich rzeczy. Ale zamiast tego stąpaliśmy oddzielnymi ścieżkami.
    
    Fryderyk wyniósł bliźnięta z wieży i zszedł po schodach.
    
    – Puszczaj ich.
    
    Ewelina zaatakowała Fryderyka wymachując miotłą jak maczugą. Khadra deptała jej po piętach i biegła tuż za nią.
    
    – Ciemność.
    
    Fryderyk zamachnął się bezwładnym ciałem Bartosza na Ewelinę i posłał ją na ścianę w korytarzu. Następnie ponownie użył Bartosza jako broni i wysłał Khadrę na drugą ścianę. Obie kobiety osunęły się na podłogę.
    
    – W was wszystkich ciemność rośnie w siłę. Rozprzestrzenilibyście ją na cały świat. Za chwilę wrócę i wami też się zajmę.
    
    Fryderyk poszedł dalej i zszedł po schodach na parter. Oboje, brat i siostra, zwisali teraz bezwładnie z jego rąk. Wyciągnął ich przed siebie, jakby wynosił myszy ze spiżarni.
    
    – Co zrobiłeś?
    
    Sylwia stała w szoku, patrząc na schody, gdy ten wielki diabeł niósł jej dzieci jak szmaciane lalki.
    
    – Wypuść ich, pozwól im odejść.
    
    – Proszę się odsunąć, damo.
    
    Fryderyk dotarł na sam dół schodów i podszedł do pani domu.
    
    – Wszyscy zostaliście skażeni. Nie mogę was ocalić. Ale mogę ocalić świat.
    
    Kiedy Sylwia nie ustępowała, Fryderyk użył nieprzytomnego ciała Moniki, by ...
«1234...13»