Kryptonim Bushido - epizod Porwana
Data: 16.08.2024,
Kategorie:
zniewolenie,
podstęp,
kryminał,
Autor: SENSEIH
... karteczce wynotowane nazwy.
- Wpisz w Bushido słowa “Polska GSM”. Zawęź dla szybkości szukania do “Pomorze”. I teraz wal te nazwy – podekscytowanie Adama rosło.
- UFFMovil, Avantel, MovilExito, Movistar, Claro. I jeszcze Tigo – wymawiałem nazwy kolumbijskich operatorów, wpisując je w pole tekstowe.
- Klikaj “START SEARCHING” – prawie krzyknął mój kumpel.
Ekran zmienił barwę, a w rogu pojawiło się coś w kształcie klepsydry.
- Adam, czy on do ucieczki nie potrzebuje pieniążków? Mówiłeś niedawno, że ma mnóstwo kasy w egzotycznych bankach… Damy radę dokonać egzekucji komorniczej? – zapytałem z nadzieją.
Adam aż zaklaskał w dłonie.
- Oczywiście, że tak! Tym łatwiej, że pamiętam jego dane ze skrytki pod podłogą. Wejdź tu – wskazał mi fragment ekranu.
Po dwudziestu minutach Jacek Strzecha-Czartoryski był bankrutem. Nawet jego polskie, legalne konto zmalało do zera.
Kwota ponad czterech milionów dolarów i dwustu tysięcy złotych, przewalutowanych na euro, zasiliła stan posiadania pana Johna Smitha, nowego klienta pewnego szwajcarskiego banku. Bank nawet nie zauważył, że przybył mu rachunek, który jeszcze kilkanaście minut wcześniej nie istniał.
- Opijemy tę transakcję innym razem, dobrze? – uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
- Patrz! – krzyknął Adam, gapiąc się na ekran.
W ramce pojawił się egzotycznie wyglądający numer. I mapka z lokalizacją. Pięć minut temu jedyna w tamtym rejonie kolumbijska komórka zalogowała się w powiecie puckim. Czerwona ...
... kropka migotała wskazując lokalizację z dokładnością do kilku metrów.
Adam zerwał się na równe nogi i zniknął.
Ubrałem się błyskawicznie. Gdy Adam wrócił, stałem już w sportowej, niekrępującej ruchów kurtce, z laptopem pod pachą i z uzupełnionymi magazynkami w obu pistoletach.
Mina Adama mnie zmroziła.
- Na twoim miejscu bym się pospieszył – wydusił z siebie z trudnością.
- Jest Kasia? Żyje? – krzyknąłem.
- Jest. Ciągle nieprzytomna…
- A Jacek?
- Też śpi. Rzecz w tym, że on śpi obok niej. I oboje są nadzy.
- Robercie, są już wyniki z Miłomłyna? – pan Stefan stanął za plecami pułkownika, wpatrującego się w ekran komputera.
- Są. Ale nic nam nie dają – odparł machinalnie, skupiony na obserwacji kilku ramek programu Bushido.
- A poszukiwania Jacka?
- Na razie nic. Jest kilka tropów, ale od rana nieaktualnych.
- A jutrzejsza akcja w Gdyni dopięta? – szef usiadł na krzesełku.
- Tak. Ale to koordynuje Janusz z CBŚ.
- Wiesz, cholernie mi żal Marka – pan Stefan westchnął.
- Mnie też – pokiwał głową Robert. – Swoją drogą to jest samorodny talent, prawda?
- To u nich rodzinne – padło stanowcze stwierdzenie.
- Wiktor już wrócił? – pułkownik odwrócił się od ekranu.
- Przylatuje po północy.
Nagły pisk telefonu zaskoczył obu.
- O cholera! – Krasnodębski aż podskoczył, patrząc na wyświetlacz. – Marek jedzie autostradą A1 w kierunku Torunia.
- Co? – siwy nie dowierzał.
- Tak. I zapierdala prawie dwieście osiemdziesiąt na ...