Zabójstwo w efekcie
Data: 17.08.2024,
Kategorie:
niewinność,
podryw na ulicy,
sąd,
zabójstwo,
seks na basenie,
Autor: MrHyde
- ... Podsumowując, prokurator wnosi o uznanie pani winną umyślnego zabójstwa pana Bogusława Rohlika i wnosi o wymierzenie kary z artykułu 148 punkt 1 Kodeksu Karnego pozbawienia wolności na czas ośmiu lat. Czy przyznaje się pani do winy?
- W zasadzie tak, wysoki sądzie, ale niezupełnie.
- Wysoki sądzie, moja klientka nie przyznaje się do umyślnego spowodowania śmierci – precyzuje adwokat.
- Dziękuję. Proszę więc oskarżoną o przedstawienie własnej wersji zdarzeń.
- Hm, od czego zacząć... – kobieta filigranowej postury z jasnymi włosami zaczesanymi do tyłu w krótki kucyk, ubrana w skromny żakiet, opiera ręce na niedużym pulpicie na środku sali. Głośno wciąga powietrze. Zamyślona, pospiesznie kartkuje w pamięci słownik, poszukując najbardziej odpowiedniego słowa, którym by mogła rozpocząć zeznania.
- Najlepiej od początku – życzliwie podpowiada sędzia przewodniczący rozprawie.
- Dobrze, wysoki sądzie – drobna blondynka przełyka ślinę i przymrużywszy oczy, kiwa głową, jakby potwierdzała prawdziwość własnych myśli i dawała sobie pozwolenie na ich wyrażenie głosem. A więc, zaczęło się tak:
Jechałam z przyjaciółką samochodem. Wracałyśmy ze sklepu w Warszawie. Odwoziłam ją do domu.
- Jak się nazywa pani przyjaciółka? Kiedy to było?
- W niedzielę, siódmego sierpnia, jeśli dobrze pamiętam. Karolina Niezabudzka, moja koleżanka ze studiów.
- Czyli równo tydzień przed dokonaniem zabójstwa.
- Tak, wysoki sądzie – odpowiada oskarżona, lekko skłaniając głowę ...
... i kierując spojrzenie w kierunku młodej kobiety ubranej w białą koszulę, siedzącą w ławie dla publiczności.
- Czy to na pewno ma związek ze śmiercią Bogusława Rohlika? – pyta sędzia cierpliwym głosem.
- W pewnym sensie ma. Ale niekoniecznie. Na skrzyżowaniu, na czerwonym świetle, prawym pasem podjechał inny samochód. Bardzo głośny. Wyhamował dość raptownie, z dużej prędkości. Zwracał na siebie uwagę. Kierowca, ostrzyżony na krótko, z nosem dużym, zakrzywionym, o bystrym spojrzeniu; miał niebieskie oczy; z szelmowatym uśmieszkiem na ustach, to właśnie ten pan Rohlik. Na miejscu obok kierowcy jeszcze ktoś siedział, mężczyzna, ale nie zapamiętałam twarzy.
- I tak pamięta pani zdumiewająco dużo detali jak na przelotne spojrzenie na skrzyżowaniu. Czy może obraz w pani pamięci opiera się na innych spotkaniach, późniejszych lub wcześniejszych? Od jak dawna znała się pani ze zmarłym?
- Wcale go nie znałam. Pamiętam, bo zwracał na siebie uwagę i zachowywał się nieprzyzwoicie. Od razu nazwałyśmy go z Karoliną „Kruczy nos”. A zachował się nieprzyzwoicie w ten sposób, że mrugnął do mnie, czy może się jeszcze oblizał; nie pamiętam dokładnie; i podniósł dwa palce, środkowy i wskazujący, zrobił z nich literę V i poruszył tak jak nożyce. Krótko mówiąc, zapytał w ten sposób, bez słów oczywiście, czy obie mamy ochotę. Wysoki sąd wie na co.
- Na co?
- No, na seks, oczywiście! Tak ja to przynajmniej odebrałam. Jak się później okazało, całkiem słusznie... Olałyśmy go. To znaczy ...