Pani Wisłowska (III)
Data: 24.08.2024,
Kategorie:
Oral
intryga,
nauczycielka,
uczeń,
Autor: Sztywny
... masował ją dziko i zawzięcie, by wreszcie zlizać wzdłuż i wszerz upragniony rowek. Zauważyła, że coraz częściej i intensywniej dobiera się do odbytu, ale nie uznała za stosowne karcić go za ciekawość. W końcu rozszerzył ją i wsunął się tak głęboko jak potrafił w wilgotną cipkę. Pokręciła się na boki, czując go na każdej ściance. Konrad rozpoczął swój taniec.
Brakowało mu jeszcze płynności i zmysłowości. Dla niego liczyło się szybciej i mocniej. Nie protestowała, chciała być zerżnięta, chociaż chłopakowi brakowało jeszcze siły, by móc zaspokoić jej potrzeby w pełni.
- Jesteś taki wielki. Kim dla ciebie jestem?
- Jesteś moją panią.
- Nie! Kim jestem?
W ruchu bioder wyczuła niepewność, ale kilka pchnięć później przyjęła z ulgą, że kochanek załapał.
- Jesteś moją dziwką.
- Co robisz ze swoimi dziwkami?
- Rżnę je, jak mi się podoba. Jęcz, kurwo!
- Ach!
- Ty suko niewyżyta, podoba ci się? Lubisz jak rozrywam twoją cipę?
- Uwielbiam, nie przerywaj!
Słyszała w jego głosie pierwiastek nienawiści. Młodzieńcze dłonie ściskały jej fałdki, chlastały wibrujące pośladki i wbijały, na szczęście, krótkie paznokcie. Obudziła w Konradzie skrywaną krzywdę, którą dusił w sobie od początku ich nowych, intymnych relacji.
- Tylko ...
... na tyle cię stać? Miałam lepszych kochanków.
- Nikt nie był lepszy ode mnie. To dzięki mnie tak jęczysz.
- Udaję. Słyszysz, chłopczyku? Udaję, żebyś się nie rozpłakał.
- Ja... ci... pokażę!
Odgłos uderzających o siebie ciał przybrał na sile. Upragnione pieczenie wypełniło Wisłowską, doprowadzając ją powoli do szału. Chwyciła łechtaczkę i z niezwykłą intensywnością zaczęła ją masować.
- O Boże, nie przerywaj! Zerżnij mnie, mocniej!
- Aaa!
Nie przejmując się czy ktoś ich usłyszy, oboje wrzasnęli na całe gardło, dochodząc w gwałtownych spazmach. Nauczycielka zwaliła się na blat, próbując utrzymać własny ciężar na rozchwianych nogach. Nie wiedziała, co się dzieje z Konradem, ale jego głośne sapanie dobiegało z pewnej odległości. Minęło dobrych kilka chwil, zanim odzyskała sprawność i usiadła na fotelu. Konrad leżał zmęczony na podłodze.
- Wracaj do domu - rzekła obojętnie, wracając do papierów.
Chłopiec wkrótce zniknął, podkreślając swoją obecność głośnym trzaśnięciem frontowych drzwi. Jeśli liczył, że w ten sposób zamanifestuje oburzenie, grubo się pomylił, gdyż gospodyni pochłonięta była szukaniem kandydata, który przypominałby Kamila i spełniał inne, dość restrykcyjne wymagania.
Zapowiadała się długa i męcząca noc.