Córka Architekta (II)
Data: 28.08.2024,
Kategorie:
alternatywna rzeczywistość,
Autor: Ignatius
... rękaw.
I tak zastałem zmuszony do tańca. Tak naprawdę to nie potrafiłem tańczyć, gibałem się tylko w miarę do rytmu i raz na jakiś czas obracałem partnerką. Poza tym pozwalałem jej prowadzić. Moje bolące kolano dawało mi jasno do zrozumienia, że wszelkie ruchowe formy ekspresji przy użyciu nóg nie będą dziś pochwalane. Po dwóch piosenkach wróciliśmy do stolika.
– Już nie rób się taki mięczak – żona zaśmiała się, gdy usiadłszy głośno odetchnąłem z wielką ulgą.
– Szanowna młodzieży, radzę wam dobrze, unikajcie kobiet uwielbiających tańczyć – poradziłem chłopakom.
– Ja tam w sumie lubię. Uczyłem się parę lat – pochwalił się Mateusz.
– Kochanie, ten młodzieniec bardzo chciałby z tobą zatańczyć, ale jest trochę nieśmiały, więc musisz go poprosić – spróbowałem. Zaśmiali się i po chwili wyszli razem na parkiet.
Od tej pory zrobiło się jeszcze przyjemniej. Pozostała czwórka chętniej tańczyła, a ja sączyłem whisky i opowiadałem dowcipy, kiedy się zmęczyli. Wszystko szło wyśmienicie. Wiktoria jednak nie przepadała za tańczeniem, z kolei młodzieniaszkom tak bardzo podobały się wygibasy z moją żoną, że chętnie wyprowadzali ją na środek sali. Nie czułem zazdrości, że obcy facet obraca w tańcu moją żonę. Chłopcy mieli po dwadzieścia lat, byli jeszcze młokosami. Kulturalni, wyglądali na porządnych. Mateusz był bardziej typem sportowca, a Marek bajeranta. Miał gadane. Oczywiście mnie najbardziej interesowała Wiktoria. Była niską brunetką o dosyć niewinnym wyglądzie. ...
... Podobnie jak Marek miała nieco ciemną karnację. Z twarzy taka sobie, ale za to nogi miała ładne. Miała na sobie króciutką kieckę i czarne zakolanówki. Ilekroć poprawiała się na krześle, mogłem zobaczyć kawałek jej nagich ud. Nie żebym jakoś na nią spoglądał, bo przecież byłem już zaobrączkowany, ale jako samiec pozostawałem wyczulony na atuty samic. Dlatego nie miałem nic przeciwko ukradkowym spojrzeniom Mateusza w dekolt Alicji.
– Ile masz lat? – zapytała Wiktoria, gdy zostaliśmy sami.
– Dwadzieścia osiem. Alicja jest o rok młodsza. Przy was czuję się jak stary zgred.
– E, to niecałe dziesięć lat, nie ma powodu do obaw – zaśmiała się. Nerwowo gimnastykowała nadgarstki. – Stanowicie idealną parę.
– Niezupełnie – wtrąciła się powracająca do stolika żona. – Cały czas tylko siedzisz i popijasz, a nie po to tu przyszliśmy. Kiedy ze mną zatańczysz?
– Moje kolano... – spróbowałem się wykręcić.
Była trochę zła. Gdy tylko usłyszałem wolniejszy kawałek, zabrałem ją do klasycznego przytulańca. Szybko odzyskała dobry humor. Kołysaliśmy się delikatnie. Ukradkiem całowała moją szyję. Wiedziała, jak mnie rozgrzać. W głowie snułem już plany na dalszą część wieczoru, kiedy już zostaniemy zupełnie sami. Rozbiorę ją do naga i będziemy się kochać aż do świtu, albo nawet i dłużej.
Po powrocie do stolika podałem mojej żonie kolejnego drinka. Mateusz znów poprosił ją do tańca, ale odmówiła.
– Ależ idź, zaszalej dziś – cmoknąłem ją w czoło. – Należy ci się.
– Niech będzie – ...