Domino (II)
Data: 23.11.2019,
Kategorie:
fellatio,
morderstwo,
spisek,
Autor: Sztywny
Obudziły ją hałasy na dole. W pierwszej reakcji chciała budzić męża i krzyczeć, że to pewnie policja jest na dole i ich szuka, ale zaraz usłyszała radio i zrozumiała, że to robotnicy. Ogarnęła się niechętnie i zeszła na dół.
- Dzień dobry, pani.
- Dzień dobry, panie majster. Jak wam idzie?
- Dobrze, dobrze, chociaż jest nas mniej.
- Tak, a co się stało? – Marzena poczuła napięcie w brzuchu, skupiając całą uwagę na mężczyźnie.
- No właśnie miałem pytać panią. Czy widziała pani wczoraj Krzyśka? Miał przyjść pierwszy, ale nie było go, jak się pojawiliśmy.
- Nie, nie widziałam go.
- To dziwne, bo na ścianie był świeży tynk.
- Ach to! – Zaśmiała się głośno. – Andrzej spróbował swoich sił. Tak z ciekawości.
- To niech pani powie mężowi, że jakby interes mu padł, chętnie wezmę go do ekipy, bo zrobił to całkiem nieźle. – Siwiejący i wychudzony majster uśmiechnął się blado, ale szybko spoważniał. Miał nietęgą minę.
- Co się dzieje, panie Witoldzie?
- Ech, młody chyba poszedł w tany, bo wieczorem jego narzeczona dzwoniła zmartwiona.
- Zdarzało mu się to?
- Wie pani, jak to jest. Młodzi jak dostaną trochę pieniędzy, od razu idą w tany, a potem wszyscy się martwią. Pewnie znajdzie się za kilka godzin. – Witold machnął ręką i wrócił do pracy.
Marzena zrobiła sobie mocną kawę, którą wypiła jednym haustem. Rozbudzona, wróciła na górę i dobudziła męża, na co ten mocno protestował.
- Wstawaj pijaku, musimy porozmawiać.
- Ccoo, kurw… jesze pięś ...
... minut.
- Obudź się, Andrzej!
Jej krzyk zdziałał cud, przywracając męża do trzeźwości.
- Co jest?
- Robotnicy wypytywali o Krzyśka.
- I co im powiedziałaś?
- Że nic nie wiem, oczywiście. Jakby pytali, to ty tynkowałeś ścianę w salonie.
- Co?
- Gówno! Zebraliśmy jego rzeczy, ale widać jak na dłoni, że ktoś wczoraj kładł świeży tynk.
- Acha. – Andrzej podrapał się po głowie, przypominając Marzenie przedstawiciela rodziny naczelnych. Miała ochotę walnąć go w łeb.
- Musimy usunąć wszystkie nagrania.
- Dlaczego?
- Jak zaczną go szukać, na pewno przyjdą do nas. A jak zdobędą jakieś dowody? Przejrzą nagrania i staniemy się podejrzanymi numer jeden. Żadne pieniądze nam nie pomogą.
- Chyba teraz przesadzasz, Marzenka. Nie ma żadnych świadków i dowodów.
- I tu się mylisz. Co do świadków.
- O czym ty mówisz? – Andrzej zbladł.
- Wczoraj zaczepił mnie jeden szczeniak, widział, jak wyrzucałeś ciało.
- Jezus Maria…
- Spokojnie, uciszyłam go.
- Zab… zabiłaś…
- Oczywiście, że nie, idioto! Nie rób ze mnie psychopatki! Zrobiłam mu laskę.
Andrzej popatrzył na żonę z miną podejrzliwości, nie skomentował jednak wyznania.
- Na szczęście chłopak myśli, że wyrzucaliśmy śmieci. Powiedziałam mu, że to puszki z farbami.
- Dobrze zrobiłaś.
- No co ty powiesz?!
- Uspokój się, głowa mnie napierdala.
Wstała z łóżka i poszła do łazienki. Wróciła z tabletkami i wodą z kranu w szklance.
- Łyknij to, potem wypij kawę, a jak już się ...