Domino (II)
Data: 23.11.2019,
Kategorie:
fellatio,
morderstwo,
spisek,
Autor: Sztywny
... powoli szukała cienia Andrzeja, żeby w razie czego dać mu jakiś sygnał.
- Nie wiem, o czym pan mówi.
- Nie? A ta cała konstrukcja? Widziałem, co tu robicie.
- Skąd…
- To jest mój las! Znam go jak własną kieszeń i wiem, do kogo należą ziemie. Widziałem was rok temu, jak podjeżdżacie. Potem zobaczyłem te wasze…
- Podglądał pan nas?
- Hmpf! – Leśniczy zaśmiał się, jakby się dławił, aż mu brzuch się zatrząsnął.
- Kiedy ostatni raz pan nas widział?
- A z miesiąc temu.
Marzena na chwilę straciła równowagę. Ulga, jaką poczuła, była nieporównywalna do niczego, co w życiu przeżyła. Zmieniło się też jej podejście.
- Czego chcesz za swoje milczenie?
- Na początek dokończmy to, co zaczęliśmy nad rozlewiskiem.
Uśmiechnął się lubieżnie, rozpinając spodnie. Jego pała zwisała smutno w przeciwieństwie do właściciela.
- Ostatnio byłem niedysponowany, ale dzisiaj jestem trzeźwy jak niemowlę.
Marzena zbliżyła się powoli, wyławiając cienie ze szczelin stodoły. Wreszcie klęknęła na środku betonowej posadzki, gdzie Mietek oparł się o stół, który teraz niemal stał w pionie. Niespecjalnie miała ochotę na pieszczoty, dlatego wzięła się do dzieła ostro, chcąc jak najszybciej zamknąć sprawę.
- Dobra w tym jesteś, suko. Tak, ssij mocno. Miałaś kiedyś takiego wielkiego?
- Nyy aff!
- Taaa… Głębiej suczko. Głębiej!
Wpychał jej sztywnego kutasa głęboko w gardło, wywołując mocny ślinotok. Chwilami traciła oddech, gdy śmierdzący kawałek mięsa rozpychał ...
... się w podniebieniu. Nie wahała się go podgryźć, czerpiąc z tego skromną satysfakcję w jej sytuacji.
- Ale ciągniesz druta. Kto by pomyślał, że najbardziej dziana kobieta jest też największą kurw…
Mietek nie dokończył, gdy poszybował w bok i upadł bezwiednie na ziemię. Po chwili z jego głowy trysnął cienki strumień krwi, zraszający beton dookoła Mietka. Marzena spojrzała w bok i zobaczyła zdyszanego Andrzeja z zakrwawionym młotkiem w dłoni.
- Coś ty najlepszego zrobił?
- Znalazł naszą kryjówkę. Słyszałem, co mówił. W końcu powiedziałby o tym komuś, plotki by się rozeszły i mielibyśmy przejebane. Musiałem to zrobić. – Spojrzał na żonę, szukając w niej potwierdzenia, że postąpił słusznie.
- Co zrobimy z ciałem?
- Musimy je stąd zabrać. Policja może zaraz tu być.
- A krew?
- W szafce jest reszta wybielacza i szmaty. Zmyjesz plamy, ale najpierw pomóż mi owinąć jego głowę czymś, żebym nie zostawił za sobą krwawego śladu.
Marzena, złorzecząc pod nosem, pomogła zabandażować krwawiącą głowę szmatą, a potem jeszcze folią. Tak obandażowanego Andrzej zaciągnął do samochodu, sapiąc już od pierwszego kroku.
- Skurwiel waży tonę!
- Zamknij się i ciągnij.
Marzena spakowała zakrwawione szmaty do reklamówki, polała wyszorowane miejsce jeszcze innymi detergentami tak dla pewności i wróciła do Andrzeja. Za daleko nie uszedł z ciałem.
- Zamierzasz go ciągnąć aż do samochodu?
- A co? Mam go zostawić pod drzewem?
- Nie wiem, może wykop jakąś dziurę.
- ...