1. Domino (II)


    Data: 23.11.2019, Kategorie: fellatio, morderstwo, spisek, Autor: Sztywny

    ... miasteczka, im dalej, tym lepiej. Bezdomni, studenci, przejezdni – to były cele ich planowanych zabaw. Krzysztof był błędem, nie tylko pochodził z okolicy, ale przede wszystkim zmarł.
    
    - Co my teraz zrobimy? – zapytała.
    
    - Na razie siedzimy cicho. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja.
    
    Sytuacja rozwinęła się już na drugi dzień z policjantami pukającymi do drzwi z samego rana. Marzena i Andrzej przygotowali się na to spotkanie, odgrywając swoje role niczego nieświadomych, ale bardzo zmartwionych obywateli bardzo dobrze. Wplatali kłamstwa w prawdę, opowiadając historię, w której do żadnego spotkania z robotnikiem nie doszło, podkreślając, że niczego podejrzanego nie zaobserwowali. Gdy zostali sami, Marzena zapytała:
    
    - czy na pewno zniszczyłeś telefon?
    
    - Spaliłem wszystko na popiół.
    
    - Ale czy widziałeś, że telefon cały się stopił?
    
    - Noo…
    
    - Ty idioto! Gdzie zabrałeś rzeczy?
    
    - Za stodołę.
    
    - Kurwa! Jedziemy!
    
    Gnali na złamanie karku przez wiejskie drogi. Nagle z dala zobaczyli wóz policyjny, więc Andrzej zwolnił do maksimum. Policjanci siedzieli w środku, rozmawiając przez radio policyjne. Akurat wóz postawili w poprzek dróżki, która kończyła się między innymi na stodole należącej do Andrzeja.
    
    - Co teraz?!
    
    - Znam inną drogę, ale musimy przejść kawałek przez las.
    
    Kilka kilometrów dalej porzucili samochód w zagajniku i przedzierali się przez parowy. Marzena klęła na czym świat stoi, koncentrując gniew na mężu. Ten się nie odzywał, świadomy ...
    ... swojej głupoty. Po godzinie dotarli do tylnej ściany lichej konstrukcji i poczuli ulgę, że policji jeszcze tu nie ma. Resztki ogniska znajdowały się niedaleko, więc szybko przeczesali zgliszcza. Telefon był całkiem stopiony, wyświetlacz popękany, po kilku uderzeniach kamieniem dobrali się do wnętrza. Wyglądało na to, że karta sim stopiła się z resztą. Na wszelki wypadek Andrzej spakował resztki do reklamówki. Właśnie mieli wracać, gdy usłyszeli ze środka hałas. Spojrzeli po sobie i przywarli do ściany stodoły.
    
    Zachowując ciszę, zerkali przez szczeliny, szukając intruza. Dostrzegła go Marzena i od razu zacisnęła usta.
    
    - To leśniczy – wyszeptała.
    
    - Co on tutaj robi?
    
    - A skąd ja mam wiedzieć? To ty mu przywaliłeś kamieniem.
    
    - Idź z nim pogadać.
    
    - Ale z ciebie pierdolony rycerz, wysyłasz kobietę na stracenie.
    
    - Przestań się dąsać. Już go opędzlowałaś, będzie przyjaźniejszy wobec ciebie niż mnie.
    
    Marzena fuknęła, ale posłuchała. Andrzej został na miejscu, obserwując wszystko z ukrycia.
    
    - Jest tu kto?! – krzyknęła, zbliżając się do wrót.
    
    - To ja, Mieczysław.
    
    - A co pan tu robi? – zapytała, gdy weszła do środka.
    
    - Byłem w okolicy, wydawało mi się, że kogoś widzę, więc zajrzałem.
    
    Leśniczy był poddenerwowany, strzelał wzrokiem na lewo i prawo.
    
    - Panie Mietku to jest prywatna własność, nie powinno tu pana być.
    
    - Dobra, przyznaję się! Specjalnie tu przyszedłem. Wiem wszystko!
    
    Marzena zamarła z otwartymi ustami. Jeszcze nie panikowała, ale już ...
«1234...7»