Nie - Boska opowieść (III)
Data: 24.11.2019,
Kategorie:
piekło,
perwersyjnie,
Brutalny sex
Sex grupowy
niespodzianka,
Autor: Nazca
... obezwładniły całe jej ciało, w efekcie upadła na ziemię, gdzie przez moment wiła się niczym wąż. Poczuła ciepło rozchodzące się na udach i zorientowała się, że popuściła mocz. To był dobry omen - symbolizujący pierwszorzędną satysfakcję...
Orgazm jednak przeminął. Diabla wysunęła rękojeść miecza z pochwy, popatrzyła na krew zmieszaną z wydzieliną ciała i oblizała ją. Szczelina między nogami, ponownie upomniała się o swoje - zupełnie jakby przejrzała się na oszustwie onanizmu.
Wokół jednak nie było nikogo, kogo mogłaby już przelecieć...
Uniosła głowę i zobaczyła łunę ognia unoszącą się znad miasta. To dzieło Szemchazaja, pomyślała.
O tak, to on spalił miasto, to on potrafił ją zaspokoić jak nikt inny. Więcej, potrafił ją poskromić, tak, że błagała aby już przestał... Aby tego nie robił, bo jeszcze gotów będzie zgasnąć w Niebie...
Diabla Czerwonooka podniosła się z ziemi. Zapięła pas i schowała do niego miecz. Zrozumiała, że koniecznie musi spotkać się z Szemchazajem, że tylko on jest wstanie okiełznać demona między jej udami...
I udała się niezwłocznie w drogę...
Ostatni punkt rebelii dogasał na Piramidzie Trzech Gwiazd. Stłoczeni na schodach, obrońcy desperacko walczyli w ostatnim akcie bitwy. Otoczeni przez moje siły z jednej strony i oddziały dowodzone przez Czterdziestego Czwartego, atakujące z drugiej strony, buntownicy oddawali swe istnienie beznadziejnej sprawie.
Zatrzymując czas, oszukując przestrzeń, łamałem opór ostatnich obrońców piramidy. ...
... Ciąłem mieczem, ciskałem ogniste pociski, a wokół mnie przybywało trupów. Chociaż nie tego chciałem, to mimowolnie występowałem w tym spektaklu grozy i śmierci, jako główny aktor.
Pokonałem ostatnich buntowników walczących na schodkach budowli i dotarłem na jej wierzchołek, gdzie wznosiła się niewielka kaplica. Zobaczyłem garstkę potępieńców i ujrzałem ich przywódcę - Pana Jana VIII, wysoki mężczyzna na mój widok odrzucił broń i ukląkł przede mną. Na twarzy miał maskę. Także pozostali poddali się moim żołnierzom.
— Teraz wygrałeś Szemchazaju — rzekł zrezygnowany. — Lecz niebawem, to ty zginiesz z ręki tego, za którego się narażasz...
— Za tę rękę podniesioną na władcę, czeka cię jedna kara... — odpowiedziałem unosząc miecz, gotów zadać ostateczny cios.
— Błagam nie zabijaj mnie! Jesteś przecież Szemchazaj! Serafin będący uosobieniem miłości! Nie możesz zabić bezbronnego!
A jednak mogłem i już miałem to zrobić, gdy...
— Zaczekaj! — po drugiej stronie zobaczyłem Czterdziestego Czwartego gramolącego się na szczyt piramidy z jakimiś zwojami.
— Spóźniłeś się przyjacielu ... — rzekłem z ironią.
— Los rebelii był przesądzony w momencie jej wybuchu. Odkryłem jednak coś ciekawego — odpowiedział Czwarty. — Odnalazłem świadectwa, mówiące o przeszłości Pana Jana podczas życia ... Pan Jan był ... Papieżycą! A to znaczy, że jest kobietą, a skoro jest kobietą, to...
... To nie mogłem jej zabić. Kobiet nie krzywdziłem. Popatrzyłem na Pana Jana, oczy zalśniły mu, ...