Echo zapomnianych legend (II)
Data: 28.11.2019,
Kategorie:
Fantazja
horror,
bdsm
Autor: Panicz
Dzień ciągnął się niezwykle smętnie, choć minęło dopiero południe. Spojrzał w oczy Finna, by wyczytać zeń irytację podobną do własnej. Wszyscy byli już zmęczeni tą niefortunną wizytą. W przystani o księdzu nie słyszano, a odpowiadało im tylko uprzejme wzruszenie ramionami lub pokręcenie głową. Z taką samą reakcją spotkali się wypytując kupców na okolicznym ryneczku i zajrzawszy pod szyld mleczarki na obrzeżu miasta. Finn liczył, że kobieta przynajmniej będzie prezentować piersi adekwatne do profesji, ale widok zapadłego pod wystającymi obojczykami ciała odebrało mu nawet tę małą radość. Filemon wybuchł śmiechem, kiedy podzielił się z nim swoim rozczarowaniem.
- Pomyślałem dokładnie to samo! - skomentował, uśmiechając się posępnie, kiedy snuli się uliczkami.
Nie mieli żadnego pomysłu, cała sytuacja przypominała nieporozumienie lub żart. Filemon zastanawiał się nawet, czy nie doszło do pomyłki w kwestii nazwy miejscowości, z której odpisał ksiądz, ale oficjalna pieczęć u dołu papieru dosadnie zbijała go z tego tropu.
Tomma cierpliwość opuściła już po kilku godzinach, przez co i on postanowił zostawić chłopaków, udając się do portowej karczmy. Wymachiwał przy tym nerwowo rękoma.
Samo miasto było mniejsze niż to, z którego przybyli, czemu wyraz nadawał również znacznie bardziej powolny rytm jego życia. Mimo że starsze o wieki od swojego sąsiada, dawno skryło się w jego cieniu. Filemon pobieżnie przeglądając zapiski o mieście przed wyjazdem, doszukał się informacji, ...
... iż początkowo nosiło ono dźwięczną nazwę Durendyn lub Derendyn, ewentualnie Deirendyn. Najwyraźniej było na tyle mało ważnym punktem, na tyle zapomnianym, że jego etymologia nie zainteresowała żadnego lokalnego kronikarza. W miarę przemijania świetności portu, również i jego nazwa uległa zubożeniu i od lat nazywano je po prostu Dryn.
Głos Finna wytrącił go z zamyślenia.
- Nie ma tu nawet kościoła. Podobno ta lepianka, którą mijaliśmy w drodze z doków była kiedyś kaplicą. Ciekawe co miałby tu robić ksiądz?
- Nie wiem i coraz bardziej mi się to nie podoba. Przejdźmy się jeszcze do zarządcy miasta, musi tu być jakiś ratusz. Jeśli nadal nic nie znajdziemy, zabieramy się stąd - rzucił ze znużeniem Filemon.
Prowincjonalna oprawa Dryn przyciągała spojrzenie. Zewsząd witały ich wzorzyste proporce ozdobione szeregiem namalowanych kwiatów. Wykończenie budynków, szyldów, ale również i stroje mocno odwoływały się do natury i wręcz epatowały swą ludycznością. Kontrastu owemu wystrojowi nadawała architektura budowli ostałych jeszcze z początków miasta, choć było tego niewiele. Tylko mur ciągnący się wzdłuż brzegu i kamienny prosty gmach ratusza, przyozdobiony gęstym porostem. Nikt ich nie zatrzymywał u drzwi, weszli więc do środka.
W rozległej, ciągnącej się pod chropowatym sufitem sali panował półmrok. Tlące się na kolumnach lampy oświetlały jednak przestrzeń na tyle, by chłopakom ukazał się rząd płacht upstrzonych podobnie do tych widzianych na zewnątrz. Pooplatane kwiatami ...