Echo zapomnianych legend (II)
Data: 28.11.2019,
Kategorie:
Fantazja
horror,
bdsm
Autor: Panicz
... postaci przedstawiały sekwencję wydarzeń niekojarzących się jednak Filemonowi z niczym konkretnym. Ot, zwierzyna, człowiek podczas codziennych czynności. Szybko wypatrzył mężczyznę siedzącego za stołem na samym końcu izby. Kiedy zbliżali się doń z Finnem, głuchą ciszę przerywało jedynie dudnienie ich kroków o drewnianą podłogę przykrywającą kamień.
- Dzień dobry, chcieliśmy spytać o księdza - zaczął zniecierpliwiony Finn.
Postawny, krępej budowy mężczyzna uniósł surowe oblicze znad jakiegoś listu. Jego krótko przystrzyżona broda przestała się poruszać w takt wypowiadanych bezgłośnie słów.
- Czy to miejsce wygląda ci na kościół?
Zapadła chwila ciszy, nie takiej odpowiedzi się spodziewali.
- Nie, nie wygląda i właśnie dlatego przyszliśmy do niego, żeby dowiedzieć się jakim prawem nie ma już kościoła w tym mieście. I gdzie jest ksiądz Addam, z którym wymieniłem korespondencję pod pieczęcią parafii w Burzowej Przystani.
Filemon wysunął się z cienia, a zdecydowany ton jego głosu i widok bluzy wykonanej z zakonnej szaty najwyraźniej kompletnie wybiły rozmówcę z tropu, gdyż tym razem to on zamilkł na dłużej.
Gdzieś z boku dobiegł ich chichot.
- Prawda, nie mamy tu parafii. Została zamknięta wiele lat temu.
Spokojny, pełen rozwagi głos należał do stojącego nieco dalej pana odzianego w piękną szatę. Długie, proste włosy opadały mu po bokach pociągłej twarzy, rozjaśniając ją swoją siwizną. Uśmiechnął się serdecznie i podszedł, by przywitać niespodziewanych ...
... gości.
Tę samą salę chłodną i pustą za dnia wypełniały teraz gwar i ciepłota. Filemon i Finn zdecydowali się zostać na noc, korzystając z gościnności burmistrza. W zasadzie nie mieli większego wyboru, ponieważ Tomm niespodziewanie opuścił ich bez pożegnania. Gdy dotarli bowiem z powrotem do doków, po nim i jego kutrze nie został nawet ślad.
- A to zdradzieckie, fałszywe bydlę - rzucił wówczas Finn, zaciskając dłonie w pięści. - Zawsze liczył się dla niego tylko zysk, walczył o każdy grosz. Powinniśmy byli go pilnować!
Miron, bo takim imieniem przedstawił się burmistrz, wyszedł im z pomocą, oferując nocleg. Razem z żoną, równie dostojną, zapewnili z uśmiechem, że to doprawdy żaden kłopot.
Kobieta siedziała teraz obok męża przy stole na podwyższeniu, a gburowaty, potężny mężczyzna, którego wzięli początkowo za burmistrza, dobre dwa metry dalej. Jej wygląd wskazywał, że jest znacznie młodsza od męża, a wysoka, wyprostowana postura robiła wrażenie. Miała na imię Lukrecja i działała podobnie. Przynajmniej na Filemona. Chłopak pamiętał, że zaparzony gęsty wywar z lukrecji podawano mu w czasie choroby, kiedy jeszcze był dzieckiem. Piękna pani musiała być świadoma zainteresowania jakie wzbudza, siedziała uśmiechnięta, nawet gdy nie rozmawiała ze swoim mężem, co jakiś czas rozglądając się po sali.
- Czujcie się jak u siebie, chłopcy. Bardzo lubimy tu młodzież - powiedziała kiedy przyszli do ratusza z żalem wywołanym dezercją Tomma.
Miała teraz ten sam wisiorek co ...