1. Zagubiony |18+| rozdział 27


    Data: 29.11.2019, Autor: elenawest

    ... mieszkaliśmy w biednej dzielnicy... - westchnął ciężko. - Odetchnęła z ulgą, gdy go pochowaliśmy, ale nie cieszyła się długo smakiem wolności. Zmarła pół roku po nim. Nie miałem pojęcia, że była aż tak zniszczona przez tego gnoja.
    
    - I co było potem?
    
    - Zostaliśmy sami. Ja i Becca, ona wtedy miała pięć lat, ja piętnaście. Musiałem szybko dorosnąć. Zaopiekowała się nami mama Steve'a. A potem poszedłem do wojska.
    
    - Dlaczego akurat tam?
    
    Uśmiechnął się niewesoło.
    
    - Miałem dwa wyjścia, iść do wojska i zarabiać uczciwe pieniądze, albo skończyć w pierdlu.
    
    - Nie rozumiem...
    
    - By zapewnić jakiś tam byt siostrze, kradłem. I niestety pomimo mojego sprytu, w końcu mnie złapali. Dali mi szansę tylko dlatego, że ojciec też kiedyś służył. Wybrałem tę drogę. Inaczej Becca nic nie dostałaby, gdybym umarł — westchnął i przetarł twarz dłońmi.
    
    - Byłeś wspaniałym bratem — powiedziała cicho, wtulając się w niego.
    
    - Byłem dupkiem, Anno. Cholernym egoistą. Po powrocie z niewoli Becca wiele razy pytała mnie, dlaczego krzyczę po nocach, a ja za każdym razem wrzeszczałem na nią przerażony, że to nie jest jej interes. Tak samo było tamtego dnia, gdy ruszałem na akcję w Alpach. Pokłóciliśmy się. Wyszedłem, trzaskając drzwiami. I złamałem przysięgę, którą jej składałem za każdym razem. Złamałem ją drugi raz.
    
    - Jaką przysięgę, James? O czym ty mówisz?
    
    - Za każdym razem obiecywałem jej, że wrócę cały i zdrowy. Nie wróciłem z Europy dwa razy. Gdyby nie Steve i wyjące ...
    ... komando za pierwszym razem, stałbym się Zimowym Żołnierzem o kilka miesięcy wcześniej. Już wtedy Zola na mnie eksperymentował. Dlatego przetrwałem tamten upadek — wyjaśnił.
    
    - James, musisz przestać się winić, słyszysz? Pokłóciłeś się z nią, ale dzięki Steve’owi, Becca wiedziała, że przetrwałeś, że żyjesz.
    
    - To prawda... Powiedziała mi, że mi wybacza — westchnął. - Powiedziała, że swojego najstarszego syna nazwała moim imieniem — szepnął.
    
    - A więc... Masz siostrzeńca...
    
    - Najwyraźniej... O ile jeszcze w ogóle żyje — mruknął, pocierając skronie. - W końcu minęło już całkiem sporo czasu od mojego zaginięcia...
    
    - Chciałbyś go odnaleźć?
    
    - Nie wiem — pokręcił głową. - Nie myślałem o tym. To poważna decyzja. Najpierw powinienem poradzić sobie sam ze sobą. Zrozumieć otaczający mnie świat. Pobyt w Wakandzie był naprawdę interesujący, ale to nie był mój świat. Ten jest tutaj, w Nowym Jorku. Chcę zobaczyć, jak zmieniło się miasto. Chcę nauczyć się obsługi tych nowych telefonów, komputerów, tak?... No właśnie. Dla mnie to wszystko nowość, chociaż mam już ponad sto lat...
    
    - Z największą przyjemnością cię nauczę, kochanie — powiedziała, całując go czule. - Niczego nie musisz się obawiać.
    
    Usiadł gwałtownie na łóżku, dysząc ciężko, niczym po przebiegnięciu maratonu. Jego twarz pokryta była kropelkami potu, gdy kolejny raz ze snu wyrwał go koszmar. Wspomnienia wszystkich zabitych przez niego osób.
    
    - Nie możesz spać? - szepnęła Anna, delikatnie gładząc go po chłodnym, ...