Zagubiony |18+| rozdział 27
Data: 29.11.2019,
Autor: elenawest
... metalowym ramieniu.
- Wciąż męczą mnie koszmary — mruknął i sięgnął po szklankę z wodą stojącą przy łóżku.
- Dzisiaj masz pierwszą wizytę u tej pani psycholog, pamiętasz? - odparła, zapalając lampkę.
- Pamiętam — westchnął i wstał. - Śpij, zajrzę do Becci...
- Dobrze...
- I jak poszło? - zapytała go, gdy pod wieczór wrócił do domu i padł na kanapę. Wyglądał na bardziej zmęczonego niż wcześniej. Wzruszył ramionami.
- Sam nie wiem. Dość intensywnie. Zadawała mnóstwo idiotycznych pytań. Na większość z nich nie potrafiłem jej odpowiedzieć. I kazała mi pisać jakiś idiotyczny dzienniczek. I przeczytać książkę — mruknął, otwierając sobie piwo.
- I to wszystko ma ci pomóc? Czytanie książki i pisanie pamiętnika? - Anna była sceptyczna.
- Podobno... Zobaczymy. Niewykluczone, że z tobą też będzie chciała porozmawiać.
- Ze mną? A po co? To ciebie dotyczy terapia, nie mnie...
- Wiem... No i jestem pod nadzorem policji — skrzywił się, pijąc. - Sesje mam dwa razy w tygodniu.
- To jakaś idiotka? Przecież nie jesteś niebezpieczny...
- Ale mogę być. Ona, zdaje się, jest o tym przekonana.
- Mówię, że idiotka...
Tydzień później.
Zamarła w drzwiach, słysząc pisk Becci. Co się działo, gdzie podziewał się James? Miał się nią opiekować, podczas gdy ona była w pracy, a tymczasem... Wolała nie myśleć, co się stało. Zatrzasnęła drzwi i ruszyła niemal biegiem do salonu i dopiero tam doznała szoku. James trzymał córkę na rękach poziomo nad podłogą, mała ...
... miała szeroko rozłożone ręce i najwyraźniej bawili się w samolot. Pisk dziewczynki wyrażał jedynie jej radość. A kiedy obrócili się do niej bokiem, odkryła z ogromnym zdumieniem, że całe metalowe ramię Jamesa pokryte jest magnesami, a tam, gdzie nie było na nie miejsca, pokolorowane kredą.
- James? - jęknęła, opierając się o futrynę i nie mogąc dojść do tego, co dokładnie właśnie widzi.
- No co tam, kochanie? - uśmiechnął się do niej szeroko i dopiero wtedy zarejestrowała jeszcze jedną, bardzo ważną zmianę w wyglądzie ukochanego.
- Ściąłeś włosy? - poziom jej niedowierzania właśnie osiągnął maksymalny poziom.
- Koniec z Zimowym Żołnierzem i wszystkim, co się z nim wiąże, a tym samym z długimi włosami. To był ich wymysł, ja nie miałem w tej kwestii nic do powiedzenia, więc teraz gdy jestem wreszcie prawdziwie wolny, czas na zmiany i podejmowanie własnych decyzji.
- Brawo, to była naprawdę świetna decyzja — powiedziała, podchodząc wreszcie do niego i całując go czule. Becca pisnęła i zakryła buzię łapkami.
- Podobnie wyglądałem w latach czterdziestych — mruknął, ostrożnie łaskocząc córeczkę.
- I świetnie. W takiej wersji podobasz mi się nawet bardziej.
Dwa tygodnie później.
Zamknął notes, który obecnie poza rodziną był dla niego największą ze świętości i ruszył do drzwi.
- Wychodzisz?
- Muszę coś załatwić, skarbie. Nie będzie mnie pewnie kilka godzin — odparł, zakładając kurtkę.
- Uważaj na siebie — mruknęła, patrząc na niego niespokojnie.
- ...