Co za VIP..., cz. 2.
Data: 30.11.2019,
Kategorie:
Mamuśki
Autor: Tomnick
... wysyczała z gniewnym wyrazem twarzy.
– I sforę kochanków – bezwiednie dopowiedziałem w myślach. – I kilka kochanek... – przypomniałem sobie zawartość innych plików. Na jej syk zareagowałem parokrotnym kiwnięciem głową. Milczałem.
– Schowaj to! – palcem wskazała członek.
Nadal zdziwiony pośpiesznie, ale i z trudem wykonałem polecenie. Ręce drżały mi. Wpatrywałem się w nią, niczego nie rozumiejąc. Erekcja szybko cofała się.
@
– Joanna, słuchaj...
Aż poderwało jej głowę. Cofnąłem się.
– Pani! – rzuciła suchym tonem i uważnie spojrzała na mnie. – Pani Joanna! – powtórzyła dobitnie. – Jest pan moim podwładnym, panie Szymonie! Proszę o tym nie zapominać!
Przestraszony gorliwie kiwałem głową.
– Oo, oczywiście – głos drżał mi z emocji. – Naj..., najmocniej panią przepraszam. Eech..., naturalnie, nigdy, nigdy nie zapomniałem, kto jest moim przełożonym – bezradnie rozglądałem się w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocy. – Chyba opacznie odczytałem zaproszenie, niektóre pani gesty i propozycję zwracania się po imieniu. I jeszcze ta sytuacja w łazience! – westchnąłem głośno i pokręciłem głową. – Gdyby pani mąż się dowiedział...
– Milcz! – kolejne syknięcie i niespokojny rzut oka na drzwi.
– Jeżeli pani pozwoli, to pożegnam się – marzyłem o ucieczce z tego domu. – Zrobiło się późno, a ja muszę być wcześnie w pracy i...
– Żegnam, panie Szymonie! – przerwała mi stanowczym głosem.
– Jeszcze chciałem w sprawie mojego wynagrodzenia...
– Żegnam!
– ...
... Pani Joanno, proponuję podwyżkę i awans do grupy informatyków pracujących przy projektach – byłem jak skała.
– Dobrze! – syknęła po chwili milczenia.
– Dziękuję, dobranoc... – rzuciłem cicho, ukłoniłem się i wyszedłem. Nie wspomniałem, że kilka plików zdołałem wysłać na swój adres. Nie miałem nic złego na myśli. Takie zabezpieczenie, gdyby nie chciała dotrzymać umowy.
@
Tuż za mną wyszła szefowa, zamykając drzwi na klucz. Spojrzałem na schody i z wysiłkiem uśmiechnąłem się. Wspinała się Eliza. Obrzuciła mnie obojętnym spojrzeniem i chwilę później zauważyła Joannę wychodzącą z tego samego pokoju. Zatrzymała się. Błysk w oku. Szybko oszacowała sytuację i korzyści. Teraz Eliza ‘rozpoznała’ mnie.
– Cześć, Szymek! – uśmiechnęła się.
– Cześć...
Zaczekaliśmy aż minie nas solenizantka. Wymieniliśmy grzecznościowe uśmiechy.
– Co tu porabiasz? – Eliza rozpoczęła śledztwo.
– No, jestem jak wszyscy – wzruszyłem ramionami. – A, o to chodzi? – brodą wskazałem oddalające się gołe plecy szefowej. Chwilę im się przyglądałem. Dla mnie nadal wyglądała wyjątkowo efektownie.
– No więc? – ponagliła mnie wścibska koleżanka.
– Joanna prosiła mnie o przysługę – rzuciłem luźnym tonem, kiedy szefowa była już poza zasięgiem mojego głosu.
– Doprawdy? – w pytaniu brzmiała nuta niedowierzania i dwuznaczności.
– Doprawdy, doprawdy – pokiwałem głową. – A jak bliskie spotkania z mężem solenizantki? – zrewanżowałem się za wścibskie pytanie.
Rzuciła mi szybkie, wrogie ...