1. Obietnica ognia (Sługa płomieni 3)


    Data: 01.12.2019, Autor: nefer

    ... przygotować wszystko w ciągu kilku dni. Jeśli się sprawią, zyskają we mnie życzliwą panią.
    
    - Waris i Kina?
    
    - Te dwie dziewczyny od kotów-łowców, przysłane przez bazylissę. Nie mów tylko, że nie zwróciłeś na nie uwagi, mężu. Gdyby tak się stało, to musiałabym zacząć obawiać się o twoje zdrowie, Bastianie.
    
    - Skąd znasz ich imiona? - spytał, aby ukryć zmieszanie.
    
    - Rozmawiałam z nimi na temat łowów. I chciałam wiedzieć, jak się nazywają. Ten cały ambasador wymienił tylko miana zwierząt, ich własne uznał za niegodne wysiłku jego języka. Pamiętaj o tym, tak traktuje się na dworze w Chrysopolis tych, którzy zostaną uznani za zbyt nisko postawionych albo... niepotrzebnych. Ja natomiast uważam, że powinnam znać imiona ludzi, którzy mają mi służyć. Zwłaszcza, gdy oczekuję dobrej służby. Waris to czarna, Kina złotoskóra. Może przyda ci się na coś ta wiedza, mężu.
    
    - Nie zamierzam udawać się na dwór cesarzowej, ani też przyjmować oferowanego tytułu wikariusza zachodnich krain - odpowiedział tylko na jedną z uwag małżonki. - Ta akurat misja ambasadora Demetriusza zakończy się niepowodzeniem.
    
    Przypomniał sobie dzień przyjęcia poselstwa oraz wymienione wówczas słowa w chwili gdy szykowali się do rozpoczęcia polowania. Istotnie, rozmowy - prowadzone zresztą głównie przez Strażnika Pieczęci – nie przyniosły większych rezultatów. Cesarski poseł przedstawiał różne propozycje, kusił różnymi obietnicami... Ostateczne fiasko swoich zabiegów przyjął jednak z godnym uznania ...
    ... spokojem. Być może pokrywając odczuwane po doznanej porażce rozdrażnienie oraz niepokój dotyczący jego własnej, dalszej kariery, przed wyjazdem zaprosił jeszcze książęcą parę na owe szczególne, oczekiwane z ciekawością łowy. Doprawdy, mimo wszystko wydawał się znakomitym dyplomatą, ale przecież obecna misja od samego początku nie rokowała żadnych szans sukcesu.
    
    Księżna ponownie dosiadała Kruka, wybrała jednak futro nieco lżejsze niż podczas niedawnych polowań na Dalekiej Północy. Tutaj mrozy już puszczały, a śniegi zaczynały tajać. Przy tym nowym sposobie łowów nie musieli też galopować po lesie, ścigając się z wiatrem i zwierzyną. Ustawieni w takim miejscu, by ofiary nie poczuły zapachu, poczekają spokojnie aż pomocnicy łowczego nagonią jakieś dorodne okazy, a wtedy opiekunki spuszczą czworonożnych łowców ze smyczy... Jego własny wierzchowiec, podrażniony niepokojącą wonią wielkich kotów, okazywał pewien niepokój. Podobnie zachowywały się konie innych uczestników polowania. Tylko pani Rianna powodowała rumakiem bez żadnego, zdawałoby się, wysiłku. Jak zwykle, właściwie nie używała wędzidła ani ostróg, przypiętych do ulubionych, wysokich butów. Ale też ogier zachowywał się bardzo spokojnie, jako jedyny spośród wszystkich wierzchowców. Skierowała się ku szykującym już obydwie pantery egzotycznym łowczyniom. Kina i Waris nie dosiadały koni. Zbyt bliskie i częste towarzystwo drapieżców byłoby jednak dla zwierząt trudne do zniesienia. Prowadziły podopiecznych pieszo. Przez dłuższą ...
«12...567...24»