Niemoralna propozycja. Marta i urzędnik
Data: 19.06.2023,
Kategorie:
Brutalny sex
Twoje opowiadania
Autor: Historyczka
... pewność. Czuję co najmniej konsternację, gdy spora łapa suwa się po moich piersiach.
– Oj, masz ty Martusiu czym oddychać! Biust wprost idealny na hiszpana!
Zawstydzają mnie te słowa. Nie wiem, jak reagować. Odpychać tę rękę?
– Ależ panie kierowniku… – staram się nadać bardziej oficjalny ton, jednocześnie odwodząc jego dłoń z moich cycków – proszę przestać… ludzie patrzą…
– Ha ha ha! A to mi pewno zazdroszczą! – I znów ścisnął pierś.
Tak mnie to wszystko peszy, ale jednocześnie dostrzegam, że wywołuje też we mnie specyficzny rodzaj podniecenia… Nie odpycham teraz jego ręki.
– Martusiu! Ależ mnie tym rozrajcowałaś! Nie wytrzymam! Musisz mi ulżyć! Zjadę tu na pobocze. Za tymi drzewami nie będzie nas widać.
– Nie! Panie Antoni! Co pan znowu zamierza!?
Widzę, że pożądania aż go skręca. Żąda, żeby „zrobiła mu dobrze” ręką… Wzdrygam się, ale wiem, że opór nie ma sensu. Posłusznie sięgam do jego rozporka, delikatnie rozpinam go.
Zaparkowaliśmy co prawda za jakimiś brzozami, ale mam nieodparte wrażenie, że wszyscy widzą, jak wysupłuję ze spodni naprężonego olbrzyma…
– O tak! Ściśnij go! Chcę poczuć twoją delikatną rączkę na mojej kutandze!
– Panie kierowniku… ale ja nie mam w tym doświadczenia…
– Oooo… dobrze… Nieee maaasz?
Okłamałam go celowo, żeby zrobić wrażenie bardzo porządnej belferki. Jednocześnie przypominam sobie, jak to samo robiłam Michałowi… gdy zaczęłam z nim chodzić, a jeszcze nie zgodziłam się pójść z nim do łóżka. Raz zrobiłam mu dobrze w restauracji, w ...
... toalecie… Pamiętam doskonale. Zatrzasnęły się wtedy drzwi. Jak je otworzono, cała restauracja biła nam brawo.
Masuję kuśkę urzędnika powoli, ruchami góra-dół. Stary przymyka oczy, wygląda na szczęśliwca.
Oglądam jego instrument z bliska. Iście, potwór! „Czy on aby na pewno się we mnie zmieści? Moja pochwa jest ciasna… A jeśli już wtranżoli się? Jak to odczuję? Da mi niezły wycisk! A raczej… wcisk…”
Oczywiście nie ma szans, żebym objęła go w obwodzie palcami. Ale ściskam, jakbym próbowała to zrobić.
– Taaak… aaach… – sapie rozanielony kierownik – ściskaj go… trzymaj dziarsko!
Więc dzierżę mocno. Suwam dłonią od nasady, do grzybka. Czuję pod palcami, jak staje się jeszcze twardszy.
– Trzep go! Trzep kapucyna, jak na to zasługuje! – pan Antoś ponagla mnie do większego zaangażowania.
Więc przyspieszam ruchy. Góra, dół! Góra, dół! „A może, jak mu tak strzepię, to spowoduję wytrysk? A wtedy przejdzie mu ochota na amory?”
Wkładam w to całą siebie, zasuwam na najwyższych obrotach. Góra, dół! Góra, dół!
– Aaaa… aaaaaaa! – stęka.
„A więc dopięłam swego? Koniec amorów?!”
Spodziewam się, że zaraz na moją rękę chlupnie porcja białej substancji.
Jednak płonne okazują się me nadzieje. Urzędnik nie tylko nie kończy, lecz domaga się jeszcze więcej!
Chce, bym wzięła mu do ust! Żąda tego, wyraźnie cedząc każde słowo:
– Weź go do buzi.
Co za lubieżnik! Ale czy pozostało mi coś innego, niż uleganie jego woli. Oczywiście, że nie. Przecież moją mamę może spotkać kara, która mogłaby ...