Niemoralna propozycja. Marta i urzędnik
Data: 19.06.2023,
Kategorie:
Brutalny sex
Twoje opowiadania
Autor: Historyczka
... jednak przechadzam się przed nim, jak modelka. Czuję, jak wycieka ze mnie substancja, która spływa mi na uda… Czuję się, niczym naznaczona nią… jakby ostemplowana nią… jak czyjaś własność.
– Panienko… stąpaj tak, bym widział twoją pipkę…
Te słowa też mnie zawstydzają. Ale o dziwo… to jakby przyjemne uczucie. Ustawiam się do niego przodem.
“A patrz! Gap się na moją cipę! Połykaj wzrokiem jak cieknie… jak ją naznaczyłeś…”
Teraz pozwala mi się ubrać. Ale nadal, bez wcześniejszego wycierania się.
– Niech twoje majteczki przesiąkną moją spermą!
Zakładam spódnicę. Cały czas na jego oczach, odnoszę wrażenie, że sprawia mu przyjemność oglądanie mnie przy takich czynnościach, obserwuje jak układam stanik na biuście… jak zapinam bluzkę.
– Ależ ja lubię takie elegantki! – rzuca. Gdy już stoję ubrana, komunikuje, że zaprasza mnie na kolację.
Już wyobrażam sobie, że usiądziemy przy stole z tymi tirowcami. Już słyszę w uszach ich rechot i dwuznaczne uszczypliwości, w stylu “To jak tam, paniusiu, rzeczywiście tak mocno skrzypiało łóżeczko?”, albo “Naprawdę z niego taki długodystansowiec?”. Mogą na pewno też o wiele wulgarniej.
Gdy schodzimy, już na schodach witają nas wiwaty. Znacznie głośniejsze niż ostatnio. Wszak towarzystwo jest o wiele bardziej podchmielone.
– Brawo!
– Oj, coś nasza damulka mocno wymęczona! Coś ma obolałą minkę…
– Co ci się Martusiu przytrafiło?
– Może panna została ukłuta! Ha ha ha!
– A może przygnieciona?!
Nadal czuję, jak coś cieknie mi po nodze… ...
... Mam wrażenie, że wszyscy to widzą. Że wszyscy patrzą na dowód “oznaczenia” mnie…
Potwornie krępuje mnie świadomość, że wszyscy ci mężczyźni domyślają się, że właśnie zostałam “zaliczona”, choć raczej w ich terminologii – “wygrzmocona” lub po prostu – “wyruchana”. Pewnie wasza samcza wyobraźnia właśnie rysuje obrazy – jak to się stało? A może raczej – jak wy to byście ze mną robili… I coś mi podpowiada, że nie byłyby to delikatne sceny “kochania się”…
A więc dosiądziemy się do nich. I tu spotka mnie cała seria krępujących odzywek. Dwuznacznych. Albo i całkiem jednoznacznych… Zwłaszcza, że pewnie uznają mnie za “puszczalską”, a może wręcz za dziwkę. Jak wtedy mnie potraktują? Zapytają, ile biorę za loda? Albo, czy daję bez gumki?!
A jednak Antoni nie prowadzi mnie do nich. Mijamy stolik z tirowcami. W rogu znajduje się inny, z trzema krzesłami, przy którym siedzi jeden mężczyzna, odwrócony tyłem. To tam zmierzamy. Podchodzimy bliżej i… oczom nie wierzę!
Ten człowiek to Tomasz Blagier. Najbardziej nikczemna kreatura na świecie, jaką znam.
To właśnie on winien jest katastrofy firmy mojej mamy. Urządzając jakąś karuzelę fakturową, spowodował jej kosmiczne finansowe zadłużenie, samemu pięknie się wybielając. Pod wszystkimi dokumentami podpisana była moja rodzicielka… on pod żadnym…
A na początku wydawał się takim miłym i arcyuczciwym człowiekiem… niemal się w nim zakochałam. Pozwalałam się zabierać na randki… Naprawdę niewiele brakowało, żebym się z nim wtedy przespała… Bardzo ...