Niemoralna propozycja. Marta i urzędnik
Data: 19.06.2023,
Kategorie:
Brutalny sex
Twoje opowiadania
Autor: Historyczka
... tym momencie porozumiewawczo skinął na Antoniego, a ten natychmiast wybrał numer telefonu.
“Gdzie on dzwoni?!”
Po raz pierwszy w życiu tak mocno czuję, jak przechodzą mnie ciarki.
– Benek? Już, teraz. – Lakonicznie rzucił do słuchawki kierownik Surowy.
Mam ochotę uciekać, ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Boję się, ale jednocześnie czuję, że ten strach mnie podnieca! “Benek? Czy to nie ten najpotężniejszy z tirowców?! Boże! Co oni zechcą mi zrobić?!”
W tej chwili otwierają się drzwi, a w nich rzeczywiście pojawia się chłop na schwał, niczym gladiator i jego kompan, którego ochrzciłam wtedy w myślach – “baryłeczką”, w berecie z antenką. Czuję, że nogi mam jak z waty.
– To co, Marta? Dasz po dobroci? – Blagier pyta z taką obojętnością w głosie, jakby obydwa scenariusze – uległości i oporu – interesowały go w porównywalnym stopniu.
– Nie… nie… – szepczę cichutko, przełykając ślinę.
Jakaś część mojej duszy wręcz domaga się, żeby to nie było “po dobroci”.
– Panowie… to gdzie mi ją przytrzymacie?
Przerażona dostrzegam drapieżne spojrzenia dwóch podchmielonych kierowców. Idą powoli w moim kierunku. Nie uciekam. Czuję się jak na obławie. Czekam na bycie schwytaną. Z lubością łapią mnie za ramiona.
– Panie Tomku, przytrzymamy ci ją, gdzie zechcesz. – Benek najwyraźniej jest gotów dotrzymać prawdopodobnie zawartej uprzednio umowy.
– Na każdym meblu będziesz mógł ją wygrzechotać. Jak trzeba, to nawet na żyrandolu! Ha, ha, ha! – Baryłka wczuwa się w sytuację.
– ...
... Przyprowadźcie ją tu, do tej komody.
Czuję się, jak prowadzona na rzeź. Ale nie opieram się im, bo wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Na rzeź? Może raczej na rżnięcie… czy też, jak oni mówią – “grzechotanie”…
Pochylają mnie nad komodą, jednocześnie zmuszając, bym się wypięła. Ta kanalia, Blagier, już stoi za mną.
– Tegom chciał! – zakrzykuje, niczym jakiś bohater “Ogniem i Mieczem.” – Mówiłem, że dostaję to, czego żądam! Patrz. Nie chciałaś mi udostępnić dupci, a teraz patrz, jak ją potulnie nadstawiasz.
W tym momencie czuję na pośladkach sążnistego klapsa.
– Auuua! Nie…
– Jeszcze dziś sobie pojęczysz… oj pojęczysz moja panno! Moja! – Z lubością Blagier wypowiada zwłaszcza ostatnie słowo.
– Nie… nie… – szepczę. Choć zdaję sobie sprawę, że protesty mają charakter czysto symboliczny. Jednak, nawet tak nikły opór podnieca mnie… podnieca, jak cholera. “A więc zaraz ten łotr spod ciemnej gwiazdy dopełni upokorzenia nade mną… nad moją rodziną… najpierw zrujnował nas finansowo, teraz sponiewiera mnie w inny sposób…”
Czuję jak podwija i tak skąpą spódniczkę.
– O żesz kurwa! – wyrywa się “panu Baryłce” – ale dupa! Ta kobitka aż się sama prosi, żeby ją wychrobotać!
– A jak! – Tomasz się popisuje. – Zadek stworzony do klapsów!
– Nie… proszę… – protestuję.
Dostaję dwa klapsy – w lewy i prawy pośladek.
– Patrzcie chłopy, jak się ładnie trzęsą półdupki! – Cieszy się Blagier.
I ponawia akcję, po czym rzuca:
– Ale, dosyć tej gry wstępnej!
Po czym ściąga ze mnie stringi, które ...