Zabawka cz. 3
Data: 31.12.2019,
Kategorie:
Sex grupowy
Autor: Ian Doe
... partnera i uderza we mnie raz za razem. Ciężko dysząc, ledwo utrzymuję się na nogach po ponad półtoragodzinnym treningu.
- Janek, twoje ruchy mają ciut za dużo gwałtowności i, cóż, wkurwu. Kiedy brałeś jakieś wolne?
- Nie pamiętam, sifu. Dawno - teraz ja atakuję, a on bez problemu zatrzymuje moją pięść.
- Przyda Ci się.
- Tak, sifu. Chcę odebrać urlop, zastanawiam się tylko nad miejscem.
- Bardzo dobrze.
Lekkim ruchem nadgarstka wykręca mi rękę i szarpnięciem chce mnie posłać na ziemię. Płynnie daję się porwać ruchowi, gdy widzę w jego oczach zamiar podcięcia, robię wypad do przodu, tak że znajduję się tuż przy nim, i uderzam wolną ręką. Skutek jest połowiczny, puszcza moją dłoń, ale jednocześnie inkasuję pacnięcie knykciami w ucho. Szybko cofam ramiona do siebie i rozpoczynamy wręcz tanecznym ruchem się okrążać. Wokół nas ludzie zaprzestają sparingu i tworzą okrąg. Nie spieszę się. Ten styl walki nie jest przewidziany do atakowania, bardziej do samoobrony. Zatrzymuję się przodem do trenera. Ręce opuszczam luźno po bokach. Z uznaniem kiwa głową i naciera. Jego prawa ręka strzela do przodu, przygotowany na rozpoczęcie z tej strony, podrywam ręce i lewą dłonią spycham uderzenie do dołu, okrążeniem wracając do pozycji wyjściowej. Jednocześnie kątem oka rejestruję wypryskującą drugą dłoń. Prawie mechanicznie unoszę prawe ramię i tak samo odbijam. By wykorzystać okazję jego braku obrony z lewej strony, zbliżam się o krok w tym samym czasie lekko uginając kolana. ...
... Przesuwam środek ciężkości ciała i rozluźnioną prawą dłonią, bez zamachu wyprowadzam cios w grdykę. Nagle czuję szarpnięcie i ląduję na podłodze z cichym jękiem.
- Bardzo dobrze, Janek. Musisz tylko popracować nad przenoszeniem ciężaru nie tak bardzo do przodu, bo jak widać, można to bardzo łatwo wykorzystać - podaje mi rękę - No, koniec treningu na dzisiaj. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
Wszyscy się sobie kłaniamy. Idę wziąć szybki prysznic. Potem zmieniam ubranie.
- Prawie, co? - słyszę.
- Kiedyś uda mi się go dosięgnąć - obiecuję śmiejąc się.
Żegnamy się i rozchodzimy w swoje strony. Normalnie poszedłbym do auta i wrócił do siebie, jednak dziwna rozmowa wcześniej tego ranka zmieniła mi plany. Udaję się więc na przystanek zakładając słuchawki na uszy. Chyba robi się ze mnie audiofil, skoro wydałem na nie kilka stówek, śmieję się w duchu. Ale zadowolony jestem. Puszczam playlistę z jazzhopem i czekam na tramwaj.
Jakieś półtorej godziny później wychodzę na pętli. Mam stamtąd żabi skok do baru. Zerkam na zegarek, wskazówka pokazuje za pięć ósma. Zamawiam drinka przy barze, płacę i dostaję duży plastikowy kubek. Biorę łyk i patrząc na niego ze zdziwieniem, rzucam barmanowi dychę napiwku. Co jak co, ale za taką pojemność i idealne proporcje rumu należy mu się. Dziękuje z uśmiechem, a ja udaję się na poszukiwania miejsca. Znalazłem zbity z palet "fotel" ze skrzynką jako stolikiem. Odkładam drinka i sięgam po telefon. Dzwonię do byłej. Odbiera i słyszę głos, ...