1. Posterunek. Marta i policjant


    Data: 03.01.2020, Autor: Historyczka

    ... przełknął ślinę!
    
    - Ale jak to? Jak cię Marto zaczepiali...
    
    - No wiesz... A to powiedzieli coś niestosownego, a to w tańcu za mocno się przytulali...
    
    Widziałam jego zazdrość w oczach, chciał pewnie wyobrazić sobie scenę, jak jestem obłapiana w tańcu, pewnie zżerała go ciekawość co mi mówili.
    
    Nie miał odwagi ani pomysłu, jak się zapytać. Ale próbował:
    
    - Przytulali... zagadywali...?
    
    - Ano tak... Co raz w tańcu próbował mnie któryś łapać za pupę...
    
    - Ale nie pozwalałaś...? - wyrwało mu się i jakby się zawstydził, bo przecież co miałby usłyszeć - że pozwalałam obmacywać sobie tylek?
    
    - Dominiku... no wiesz... - udawałam oburzoną - oczywiście, że nie pozwalałam... nie jestem taka... no fakt, że była tam taka plastikowa blondynka, co pozwalała...
    
    Kręciła mnie ta jego ekscytacja.
    
    Więc z przyjemnością odpowiedziałam na pytanie - a jak niestosownie zagadywali?
    
    - Cóż... aż wstyd powtarzać... ale takie tam w stylu... Ma pani czym oddychać...
    
    Nie mogłam się powstrzymać widząc podniecenie chłopca. Chciałam prowokować dalej.
    
    - Przepraszam, że się tak użalam... ale ci faceci byli wyjątkowo nachalni... na łapaniu za pupę się nie kończyło...
    
    Widziałam, jak go skręca. Jak chciałby wiedzieć co jeszcze mi robili. Długo kombinował jak zapytać.
    
    - O kurcze... Marta... to co oni jeszcze ci robili...?
    
    - No wiesz... jak sobie popiją, do czego są zdolni... a w tańcu w szczególności... pewnie niejedną dziewczynę próbowali złapać za biust...
    
    Widziałam jak ...
    ... Dominik się podnieca. Zresztą ja nie mniej... Przypomniałam sobie jak pan Zenio chwycił mnie za cycki i szepnął w ucho, ziejąc odorem wódy:
    
    - Ale cycuszki!
    
    Chłopak to czerwieniał to bladł, widać było jak chciałby pociągnąć temat, ale nie może się przemóc.
    
    - Marto, mieli czelność łapać cię za piersi?
    
    - Cóż zrobić... może to dlatego, że jakieś im pozwalały. Ta plastikowa blondyna, która cycki też miała chyba plastikowe, nie skąpiła swoich wdzięków...
    
    - No tak... no tak... Marta, to w tej ślicznej sukni byłaś na weselu?!
    
    Na drzwiach szafy pyszniła się ta bordowa kiecka, zgrabna, długa do kostek. Widać było, że ma wielki dekolt, więc chłopaczyna musiał wyobrazić sobie ją na mnie. A zwłaszcza na moich, jak to sobie pewnie nazywał w myślach - "buforach". Na pewno domyślał się, że moje półkule były nadto widoczne. Może pomyślał sobie, że wręcz skłaniały do obmacywania...
    
    Suknia miała też niesamowite rozcięcie, wysokie... wyżej niż do połowy uda... Dominik gapił się w suknię jak sroka w kość i najwyraźniej wizualizował sobie ją na mnie, Na pewno zwłaszcza ten rozporek pokazujący moją nogę w pończoszce...
    
    Nie mogłam się wtedy powstrzymać.
    
    - Dominiku, ja ci się tak użalam... ale widzisz, oni próbowali nawet wpychać łapy pod sukienkę...
    
    Wiedziałam, że rozpalam go do żywego.
    
    - Ale dziady!
    
    Co, pewnie zastanawiasz się Dominisiu, dokąd zdołali wepchnąć tę rękę...? Czy złapali za kolano? Czy może za udo? A może któryś spróbował wepchnąć dłoń dalej?!
    
    W ...
«1234...»