1. Posterunek. Marta i policjant


    Data: 03.01.2020, Autor: Historyczka

    ... było...?!
    
    Mnie także potwornie podniecała ta sytuacja. Ależ miałam wielką ochotę go nakręcać. Najchętniej opisywałabym najdrobniejszy szczegół mojej fantazji - jak to mnie tacy dranie gwałcili w lesie.
    
    - Ach... Dominiku, to co się dalej wydarzyło... łatwo możesz się domyśleć...
    
    Przez chwilę milczał.
    
    - Zgwałcili cię...
    
    Widziała w jego oczach i ból i zazdrość, ale najbardziej... pożądanie!
    
    Ależ ekscytowała mnie możliwość opowiadania czegoś takiego... Bardzo ekscytowała. Wręcz celebrowałam słowa.
    
    - Tak. W tym lesie zgwałcili mnie... Zgwałcili mnie wszyscy... wszyscy czterej...
    
    Dominik ciężko oddychał. Powtarzał machinalnie.
    
    - W lesie... Wszyscy czterej...
    
    Czułam się, jakbym wpadała w jakiś trans. Tak bardzo podniecały mnie takie wyznania wobec tego prawiczka.
    
    - Tak... wszyscy czterej... Wzięli mnie po kolei...
    
    Młodzieniec bił się z myslami.
    
    - Dałaś znać na policję?
    
    - Nie. Nie ma mowy... Umarłabym ze wstydu... Wstydziłabym się o tym opowiadać, w dodatku obcym osobom... Ponadto... miałam obawę, że cała wieś by się dowiedziała...
    
    Dominik patrzył na mnie.
    
    - Jestem w szoku... Wyobrażam sobie co czułaś... Byłaś pewnie taka bezbronna... Nic nie mogłaś zrobić...
    
    Pomilczałam chwilę. Przeciąganie rozmowy też sprawiało mi przyjemność.
    
    - Dominiku, dziękuję za okazywane współczucie. Ale... to się nie odstanie... Nawet nie wiesz, jak bardzo czułam się wtedy bezbronna... Bezwolna... Mogli ze mną robić, co chcieli...
    
    Te ostatnie słowa ...
    ... szczególnie podziałały na młodzika. Na jego twarzy rysowała się... zazdrość!
    
    - Dranie! Mogli... mogli robić co chcieli... - powtarzał - pewnie byli... przepraszam Marto, że o to pytam... pewnie byli brutalni?!
    
    Podnieciło mnie to pytanie. Mogłam się poużalać...
    
    - Byli... - Znów na chwilę zawiesiłam głos. - Byli brutalni. Traktowali mnie jak... - W myślach szukałam odpowiedniego słowa, chciałam cisnąć: "sukę, dziwkę", ale uznałam je za zbyt wulgarne. - Traktowali mnie jak zdobycz. Jak dmuchaną lalkę do zaspokajania swych chuci...
    
    Dominik ciężko oddychał. Najwyraźniej pod jego czaszką malował się obraz tego, jak jego uwielbioną damulkę kilku byczków ostro poniewiera... dupczy na potęgę, nie pytając ją o zdanie.
    
    Chłopaczyna milczał. Więc powiedziałam mu w sposób, który wywołał we mnie szczególny rodzaj podniecenia.
    
    - Widzisz, Dominiku, powiedz sam, czy chciałbyś mieć narzeczoną, o której jakieś typki mogliby mówić: "mieliśmy ją!" albo "niejeden z naszej wsi ją miał"
    
    Dominik dyszał, nie byłam w stanie rozpoznać - z gniewu, czy z podniecenia? Najprawdopodobniej z jednego i drugiego.
    
    - Albo "przez niejednego z naszej wsi została ostro wyobracana!" - ciągnęłam.
    
    W myślach dopowiadałam zdania, których jednak nie odważyłam się wypowiedzieć na głos, ale kto wie, czy nie takie same kołtały się w łepetynie chłoptasia:
    
    "Niejednego kutasa z naszej wioski ciągnęła. Niejeden hasał w jej cipie... Niejeden ją zalał."
    
    Kawaler wiercił się w miejscu.
    
    - Mieli cię... ...
«1...3456»