Arystokrata (XIII)
Data: 06.01.2020,
Kategorie:
Brutalny sex
homoseksualizm,
niewolnicy,
Autor: violett
... pewna chytrość w postępowaniu swego podwładnego budząca podejrzenie o możliwość zastosowania podobnych praktyk do każdego z członków grupy. – Mocno się wściekł?
– Jak zwykle coś pomruczał, odgrażał się, że jak złapie tego, co go tak potraktował, to wyrwie mu jaja żywcem, i takie tam… – Mężczyzna zaciągnął się raz i drugi dymem z dogasającego papierosa i odwrócił wzrok. Rays bez problemu wyczuł, że myśli Emila zaprzątnęła już inna sprawa. – Ty, o co wam wczoraj poszło z Cichym? – Wolley zapytał poważnie, czujnie lustrując park.
Gospodarz rzucił niedopałek i przydepnął. – Chyba o całokształt. – Zrobił dwa kroki i stanął ramię w ramię z wyższym od siebie kompanem. – Kurwa, o to, że z nikim i niczym się nie liczy.
Kunaj pokiwał głową w geście niedowierzania.
– Nie mów mi tylko, że cały ten raban o blondyna? – Wolley odwrócił się i splunął lekceważąco. – Bo jeśli tak, to obaj macie nasrane w tych swoich arystokratycznych łepetynach.
Robert przeszył go spojrzeniem i sapnął zirytowany:
– Nie wracaj do tego… – wycedził przez zęby i gniewnie rozejrzał się wokół. Nie miał ochoty rozmawiać o wczorajszym zajściu. – Lepiej nie ruszaj tematu – ostrzegł go, – szczególnie że też umoczyłeś.
– Co nie ruszaj! – żachnął się masywny mężczyzna. – Co umoczyłeś! Żreć się o jakiegoś zasrańca? I to z kim? Z następnym popaprańcem? Co wy, do cholery, macie w tych głowach? Mało tego ścierwa zapierdala po dzielnicach, żeby uruchamiać nerwusa i ryzykować…
Rays potrząsnął głową i ...
... przerwał nakręcającemu się Emilowi.
– Popierdoliło cię? Co ty do mnie w ogóle gadasz? Posłuchaj, Kunaj… – Przymknął na chwilę powieki i nabrał do płuc powietrza. – Są jakieś zasady, są jakieś świętości i do kurwy nędzy, szanujmy je… Szanujmy siebie, bo nie jesteśmy jakąś pierdoloną komuną, żeby wszystko było wspólne… – Urwał nagle i tłumiąc furię, dodał: – Poza tym jesteśmy u mnie w domu. U mnie! – powtórzył z naciskiem. – Nie na dystrykcie, i Cichy nie może ruchać wszystkiego, co mu się napatoczy w łapy, rozumiesz? – Robert lekko uniósł barki, włożył ręce do kieszeni i posłał kumplowi wyzywające spojrzenie. – Ciebie również to dotyczy, bo inaczej…
– Bredzisz, Rays! – Emil Wolley z wyraźną wzgardą wtrącił się w pół zdania i kolejny raz splunął. – Życie jest za krótkie, aby je marnować na jakieś nieistotne rzeczy – baby, niewolników i inne chuje-muje. Przejmujesz się własnością?! Dzisiaj masz, jutro nie masz. Dzisiaj ruchasz, jutro się tylko oblizujesz – zakpił. – Podniecasz się jakąś dupą lalusia i nie widzisz, że ktoś sra ci na drodze i czeka, aż się wpierdolisz w to gówno po uszy. Mógł cię przecież zabić, wszyscy wiemy, że nie pała do ciebie miłością. Normalnie szuka pretekstu, a ty się nadstawiasz lepiej niż ten blondas. Pomyśl czasami łbem, a nie fiutem.
Ciemnowłosy arystokrata naprężył mięśnie i przygryzł wargę. Słowa „wiecznego chłopca” niosły poza autentyczną troską o Raysa sporo prawdy. Robert w duchu przyznał rację kumplowi, że coraz częściej głowę zaprzątały ...