All That Jazz
Data: 09.01.2020,
Kategorie:
Lesbijki
Romantyczne
wspomnienia,
Autor: MarySue
Ta historia wydarzyła się całkiem sporo lat temu, w pierwszej dekadzie naszego wieku. Był to czas, kiedy Wielka Brytania otwarła swoje granice dla imigrantów z nowych krajów członkowskich Unii Europejskiej, i całe rzesze młodych i trochę starszych Polaków wyjeżdżały do Anglii, Walii, Szkocji czy Irlandii w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. W tej rzeszy znalazłam się także i ja, świeżo upieczona absolwentka studiów magisterskich. Przyjechałam do UK z jedną walizką i stoma funtami w kieszeni, licząc na to, że znajdę pracę i zobaczę, jak się żyje w innym kraju.
Po dwóch dniach za pośrednictwem agencji zatrudnienia ja i mój chłopak znaleźliśmy pracę w fabryce wody mineralnej pod Manchesterem. Był kwiecień, sezon się rozkręcał, i w fabryce każda para rąk mogła się przydać, a jeśli do tego ktoś miał głowę na karku można było całkiem znośnie się urządzić.
Kiedy w połowie maja dziewczyna, która na nocnej zmianie szefowała linii produkcyjnej numer trzy, odeszła na urlop macierzyński, otrzymałam awans - i jej miejsce. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie jeden drobny szczegół.
Jazz.
Jasmine była pół krwi hinduską, mieszanemu pochodzeniu zawdzięczała aksamitne, ciemne oczy w przepięknej oprawie i złocistą gładką cerę. Ilekroć ją widziałam, nie mogłam oderwać wzroku od jej twarzy, ust, od dynamicznych ruchów jej rąk.
Była też suką z piekła rodem, o czym wiedział każdy na nocnej zmianie. Kiedy szła wzdłuż linii produkcyjnej, wdzięcznie kołysząc biodrami, a jej bujny ...
... biust falował kusząco przy każdym kroku, ze wzrokiem utkwionym w jednej konkretnej osobie, wszyscy pracownicy wiedzieli, co to oznacza.
Wojnę.
Od kiedy zostałam kierowniczką linii produkcyjnej, Jasmine była moim nemezis, moim wiecznie bolącym zębem trzonowym. Jasne, jako QC, czyli kontrolerka jakości, miała obowiązek wpychać nos we wszystko, na każdym etapie produkcji, i wyłapywać wszelkie niedociągnięcia. Ale sposób w jaki to robiła...
Miałam wtedy dwadzieścia pięć lat, byłam chuda jak śmierć na chorągwi, i absolutnie nie wyglądałam na swoje lata. Ilekroć chciałam kupić papierosy musiałam pokazywać dowód osobisty, żeby udowodnić że jestem pełnoletnia. Nie było mi łatwo – na mojej linii pracowali mężczyźni i kobiety niekiedy dużo starsi ode mnie, i to zarówno imigranci z Polski i Słowacji, jak i rodowici Brytyjczycy. Prawie każdy uważał, że nadaje się lepiej do tej roboty ode mnie. Sporo podejrzewało, że musiałam zrobić loda komuś z tak zwanej „góry” żeby dostać to stanowisko. Jedynie mój chłopak, Jarek, nie podejrzewał mnie o to. Chociaż on również uważał, że to stanowisko należało się jemu.
Prawda była taka, że byłam jedyną osobą która mówiła w językach wszystkich pracowników tej linii, a także jedyną osobą z wyższym wykształceniem bez przydziału kierowniczego, więc dla świętego spokoju i żeby zapobiec podejrzeniom o dyskryminację, uznali że najlepiej będzie linię numer trzy powierzyć mnie – kobiecie i imigrantce.
Każdy dzień był walką, aby udowodnić moim ...